Przeżyłem dzisiaj pierwszą pełną noc we własnym łóżku od bitych 3 (słownie - trzech) tygodni i powiem że nadal jestem bardzo i to bardzo śpiący. Calutki sierpień mi zleciał poza domem i szczerze mówiąc nie narzekam na to, choć teraz doceniam luksus własnego pokoju i prywatnego dwuosobowego loża. Ale po kojeni w i tak sporym skrócie zajmijmy się okresem między 7 a 29 sierpnia czyli czarem mojej nieobecności w domu.
7-8 sierpnia - Wesele Asi i Tomka w Szczercowie: Impreza była naprawę fajna, żarcie super, towarzystwo bardzo pasowało, sala i miejsce koło niej również nienaganne ale orkiestra pierwszego dnia była zdrowo denerwująca. Dopiero na poprawinach grali normalniej ale pierwszego dnia bardzo denerwowali beznadziejnymi przedpotopowymi kawałkami bardzo niefajnym prowadzeniem oczepin. Zapewne kiedyś jeszcze zamieszczę jakieś kompromitujące mnie zdjęcia z tej imprezy jak np. mój konkurs tańca który wygrałem wraz z Kacprem (sic!). Notabene wygraliśmy po połówce na głowę wiec było warto + kupa śmiechu :P
9-21 sierpnia - Obóz Hufca ZHP Łask w Zarzęcinie: Dojechaliśmy na niego w sumie na 2 dzień obozowania, prosto po kilku godzinach odespanych, po poprawinach. Był bardzo specyficzny. Bywały miejsca niełatwe fizycznie, bywały miejsca niefajnie psychicznie, bywały sytuacje niefajne i całkowicie niezgodne z moim niekoniecznie poprawnym i doskonałym pojmowaniem świata ale i bardzo śmieszne, pełen emocji, zmian nastawienia, klimatyczne, czysto harcerskie oraz po prostu zajebiste ;D. Z biegiem czasu można to wszystko na spokojnie ocenić i poprzyznawać racje tym którym się wcześniej ujmowało choć nadal nie we wszystkim, ale tylko z perspektywy niektórych spostrzeżeń. Kilka rozmów było bardzo ważnych i zmieniających nastawieni, kilka było całkowicie niepotrzebnych i dodających do pieca złego nastawnia ale mimo wszystko - warto było je przeprowadzić.
22-29 sierpnia - Pielgrzymka do Częstochowy: Po powrocie z Obozu przespałem się niewiele godzin w moim pokoju i od razu brutalnie o 5 rano wstając ruszyłem do Łasku aby z niego pójść około 100 km do Częstochowy a następnie tyle samo w drugą stronę (wszystko w przeciągu tych 3 dni na nogach). Po dojściu na Jasną Górę miałem zdrową ochotę wracać autobusem do dom, aby choć jeszcze chwilę nacieszyć się wakacjami. Jednak sprawy różne potoczyły się inaczej i 3 deszczowe bite dni wracałem pieszo do jednej osoby - bo być gdzie indziej to nie problem, miejscami nawet wygodnie się sypiało ale brak tej jednej był na tyle dotkliwy że trzeba było wracać. W drodze w chwilach modlitwy i zadumy w przerwach między tańczeniem przed ołtarzem w kościele na koncercie, śpiewaniem pod pomnikiem Wyszyńskiego i darciem ryja przed wejściem do Klasztoru jasnogórskiego myślało się o przebytych wakacjach, ile zmieniły we mnie, ile we mnie utwardziły i ile dały do zastanawiania się nad kolejnymi dylematami. Uznaję ten wypad jak i wszystkie pozostałe za udany tyle że pod względem mentalnym i podsumowujący wszystkie te minione 22 dni w świetle(chyba) obiektywnym. (no i nie można zapomnieć że wszystko było za darmo i otwarcie stoiska "Cola prawie jak w KFC" już bliskie ;D)
Na koniec jedna z piosenek przypomnianych na pielgrzymce i bardzo klimatycznych dla każdego kto ma otwarte serce w sensie duchownym <..>
Niedawno skończyło się poobozowe After Party i zdrowo muli mnie do spania (czyt. odespania w pełni) choć było wg mnie śmiesznie i udanie (pozostała część notki byłą pisana o 12 tylko że o 13 przyjechała Marta z Bykiem i nie miałem czasu aby to co wypociłem opublikować ;P) :).
Inni zdjęcia: . unukalhai... idgaf94Pusto i głucho bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima2415 / 03 / 25 xheroineemogirlxKot quen... maxima24