Jak to zawsze z moim szczęściem bywa, kilka chwil po tym jak wychodzę na dwór i jest piękna pogoda nastaje, szybki wiatr, ostry deszcz i to w skumulowanej ilości, że w 10 min jest się od czubka głowy do części nogawek mokrym (napisałbym do stóp ale miałem glany więc nie zmokłem tam :P). Zdarzyłem jedynie minąć peleton rodzin zbierających się na spacer i ognisko (taa, pewnie bardzo im wyszło ;d) oraz sfotografować Olę, karmiącą (nielegalnie bo za legalizację tego zajęcia trzeba by zapłacić wejściówkę) kozy przez siatkę. Najpierw były tylko te dwie a potem cała sfora. Ta brązowa porządnie na nas beczał kiedy uciekaliśmy z owego miejsca przed deszczem z bardzo wymownym wyrzutem.
Drugim przejawem mojego zajebistego "farta" była dzisiaj moja i Arlety wyprawa do nadleśnictwa, aby zanieść wszystkie potrzebne dokumenty itp. na jutro. No i jakby mogło być inaczej - w drodze na miejsce minął nas pan leśniczy i pocałowaliśmy klamkę :). Następnym przystankiem szczęśliwej passy była wizyta u Agnieszki w sprawie funduszy. I ponownie nie zastaliśmy kogo chcieliśmy. Trochę zrezygnowani na chwilę się rozeszliśmy - ja aby zgarnąć Krystiana i omówić z nim pewna ważną kwestię, a Arleta aby się/w domu ogarnąć . Kiedy dotarłem pod kościół (bo tam się z nim umówiłem) zaczęła się nasza eskapada po ludziach aby powiadomić finałowo o jutrzejszej zbiórce. Po drodze oczywiście Krystian chciał mnie zagadana śmierć, ale mu się nie udało i nawet miło sobie z nim pokonwersowałem o tym o czym najczęściej się gada będąc w jego wieku (czyt. o grach na PC lub konsole. Dobrze że jeszcze w miarę na bieżąco jestem to miałem co mu odpowiedzieć, bo zapewne utonąłbym w jego słowotoku ;D ). Na koniec zostawiłem go pod sklepem, samemu robiąc małe zakupy i rozeszliśmy się każdy do swojego zadania - on do roznoszenie informacji po wszystkich (bo jest złotym dzieckiem, które wierzę że zrobi to należycie), którzy byli na ostatniej zbiórce a ja ponownie do Arlety, aby ustalić co dalej robimy. W tym czasie Arleta zadzwoniła do Agi i załatwiła dofinansowanie. Czyżby szczęście nabrało swojego prawdziwego a nie ironicznego znaczenia? Przekonałem się o tym dopiero w drodze do Łasku, kiedy napotkałem kanara (chwilę temu kupując w sklepie bilet miesięczny a przez poprzednie 3 di jeździłem na lewo :P). zmieściliśmy się z kasa na zakupy, i nawet jeszcze zostało aby jutro uzupełnić to czego dzisiaj nie znaleźliśmy lub znaleźliśmy tylko że w Kolumnie to samo było tańsze :).
Mała dygresja co do dnia: Wcale nie powiem, że lubię kluski parowe. Wcale nie powiem, że bardzo i to bardzo chętnie bym je zjadł. Wcale nie powiem, że szczytem bycia dupkiem jest pisanie mi o tym w sms (cytuję: Właśnie jem sobie kluski na parze :D). W cale nie powiem, że napisał mi to Kacper, któremu tak ufałem i wierzyłem, że jest dobrym człowiekiem, miałem oparcie i w ogóle. No ale w końcu zbyt długie przebywanie ze mną dało swoje piętno i na kimś takim jak on, zarażając go moim cynizmem, wrednością i mottem życiowym "Eveli 4ever" :P
Jakby ktoś zapomniał to jutro jest zbiórka na 15 pod szkołą (wcale spamu nie wysyłałem przez gg, to wam się tylko wydaje :P)
Dobra, ale żeby nie kończyć tak w pozytywnym nastroju, muszę dodać jakąś agresywna piosenkę (bo jeszcze sobie ktoś pomyśli, o zgrozo - że mam dobry humor). A w dodatku owy utwór lubię, markowałem jego wykonanie na jakimś rozpoczęciu roku i jego rytm oraz wykonaniu bardzo mi odpowiadają pod względem gustu muzycznego <..>
Inni zdjęcia: 41 rezzouWszystko ma swój czas i miejsce bluebird11365, 67,7 seignejSpływamy... activegamesPańskie oko konia tuczy. ezekh114Ciekawe okna felgebelMała Panew - jesienny spływ activegamesStary ale jary haha :)) hekktor91Ciekawy widok felgebelUl schodowa felgebel