Dziwne jest wrócić z biwaku o 20 w sobotę do domu. Nigdy wcześniej mi się tak nie zdarzyło i czuję się jakby była niedziela a jutro do szkoły. Dzięki Bogu - moje niedoczekanie ;).Mamy jeszcze sobotę i całą niedzielę na naukę i nadrobienie czwartku i piątku. Bo od czwartku mój adres mianował się pensjonatem "Violetta" w Bolesławowie k. Kłodzka, a czas wolny - zajęciami z fizyki, chemii, biologii, matematyki, geografii, techniki, muzyki, historii, plastyki i wychowania fizycznego (no i trochę prywatnego ;P). Trudno byłoby uwierzyć, że dałem się zamknąć na 3 dni w budynku pełnym nauki, ale jeśli wszystko odbywało się bez jakiejkolwiek teorii, wyciągania zeszytów/książek, notowania i odpytywania a tylko opierało się na doświadczeniach to wg samą przyjemnością jest pozyskiwanie takiej wiedzy poprzez działanie (nie wspominając o tym, że można to będzie później w szkole/na zbiórce wykorzystać!). No ale już bez moich pogmatwanych skrótów myślowych tylko w streszczeniu po kolei ;).
Wyjazd na zajęcia instruktażowe organizowany przez hufiec i Klub Młodego Odkrywcy zaczął się o godzinie 12.00 pod szkołą, po zapakowaniu się do busa z kierowcą (ochrzczony potem "Driverem", niezmiernie sympatycznym człowiekiem, który również brał udział we wszystkich zajęciach docelowo przeznaczonych dla nauczycieli [którzy odbywali wtedy z tego samego zakresu szkolenie] i dla harcerzy [którzy notabene wyjazdu jako "szkolenie nie mieli podpisanego a robili dokładnie to samo co grono pedagogiczne] i zgrał się z wszystkimi swym humorem i postawą) pojechaliśmy po całą kompanię. Po sześciu godzinach jazdy dotarliśmy do Sudetów, gdzie miasteczko Bolesławów się znajduje. Po trochę nudnym wstępie (gadanie po co, kto i dlaczego) poszliśmy spać i po śniadaniu następnego dnia o 9 zaczęliśmy warsztaty, które suma summarum skończyły się następnego dnia o 13. Uczyliśmy się: robić wulkany, instrumenty muzyczne, platformy ratującej życie pozaziemskie, wyczuwać smak bez najważniejszych za niego odpowiedzialnych receptorów, poruszać się tyko w oparciu o komendy głosowe i własną orientację w terenie (oczy zawiązane i wykrzykiwane były nazwy kierunków świata), o kamieniach, o drzewach, o historii śląska, o działaniu oporów powietrza i jego niektórych właściwościach, o połykaniu jajka prze butelkę za pomocą denaturatu i ognia (pewnie coś jeszcze tylko zapomniałem :P). Zajęcia prowadził wszechstronnie wykształcony i niezwykle charyzmatyczny Janusz Laska, człowiek który jakby mnie uczył swymi sposobami to bym sam brnął do szkoły mimo wiedzy iż wzory i matematyka w czystej formie + definicje również będą. W między czasie znalazł się czas na śmiech, czas na poważne debaty o ZHP z instruktorami, czas na myślenie oraz o nową formę sportu, który dzięki Miśkowi zaczynam powoli uprawiać (mianowicie bieganie średniodystansowe na szybkich obrotach, dokładnie pod egzaminy na 1000m). Podczas tego wyjazdu przebiegłem po Sudetach z 7km (może nie dużo ale pamiętajmy, że to góry i dystans, który idę 20 min tam przebiegłem w 15, zbytnio się nie oszczędzając, po błocie i w środku nocy). Pierwszy bieg był z Michałem i Darkiem a następny samotny. Morał jest taki - nie biegajcie samemu po nocy koło cmentarzy bo można niezłą schizę załapać i dostać zastrzyk adrenaliny, który przełącza bieg na sprint.
Więcej będę pisał w przyszłych notkach, ponieważ nie chcę się na raz jak to zazwyczaj robię rozpisać na tysiąc słów a po drugie jestem trochę zmęczony i chętnie bym się przespał (chociaż mając możliwość zarwania kolejnej nocki takiej jak na wyjeździe to w ciemno bym nie spał). Po powrocie czekało mnie sprzątnie domu jak to zawsze w sobotę i ogarnięcia siebie jako tako a teraz to mam ochotę na skrajne lenistwo. W głośnikach muzyka, którą katowaliśmy podczas jazdy w jedną i drugą stronę zatytułowana "Piżama (Porno) Party", będącą kwintesencją mojej ochoty nieróbstwa do końca dzisiejszego dnia. Dawno tylu utworów Grabarza nie wydzierałem na głos ;).
Nocowanie u Ani niestety/stety przeniesione na za tydzień z powodów atmosferycznych. Dla mnie to jest dobra informacja ponieważ jakby tak sienie stało to teraz bym siedział na dworze i dogorywał po wyjeździe zamulając. A Tak będę na ten wypad wypoczęty ;).
Samo zdjęcie przedstawia wyziewy ognia z puszki po orzeszkach ziemnych oraz Olę za nimi schowaną, którą trudno dostrzec przez formę wykonania fotografii. Istnieje masa wariacji na temat tych płomiennych destrukcji, ale jakbym ni podpisał o co chodzi to ktoś mógłby zobaczyć tylko język ognia mrocznie zainscenizowany - więc może kiedyś się pojawią ale na dodanie czeka ponad 100 zdj. (nie licząc tych, które jeszcze zrobię i powiększa ową listę) w kolejce więc poczekają sobie sporo ;).
Dzięki uprzejmości p. Janusza będzie istniała możliwość wyjazdu w Sudety bez kosztów pobytu w miejscu zakwaterowania (po kilku rozmowach zaproponował mi coś znaleźć jeśli bym wyraził chęć zabrania tam grupy młodych ludzi. Jednak może moja osoba tak nie odstrasza ludzi, którzy mnie nie znają :P). Także, jeśli zbierze się nas kilku i znajdziemy opiekuna - mamy wypad w góry za ceny przejazdu pociągiem i wyżywienia :).
Na koniec jeszcze piosenka, którą wspominany już Misiek skrzeczał podczas powrotu do domu w autobusie (podobno jeszcze wcześniej i lepiej robił podczas biwaku). I wychodziło mu to bardzo fajnie ;D. Mnie wzywa sen i fakt jutrzejszego przyjazdu chrzestnej z córką + całą ich familią w celu zaproszenia nas na wesele. ;) <..>
Inni zdjęcia: 15 / 03 / 25 xheroineemogirlxKot quen... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Właśnie wyszedł z pościeli... halinamObsesja. tophotKiedyś tophotProgress pamietnikpotwora