Przyjaciel. Mocne i wiążące słowo. Słowo, którego nie lubię używać ponieważ niesie za sobą tyle wartości, tyle prawych ideałów, że wydaje mi się mistycznym szczytem osiągnięć. A nadużywanie tego zwrotu spowoduje tylko zmniejszenie jego wartości i nadanie cech pospolitych wyrazów (jak przez dużą część społeczeństwa się dawno stał, bo wszędzie można przeczytać hasła, że "z nimi można by konie kraść" lub odnośnie do miłości slogany i wszelakie wyznania na plakatach, w tytułach filmów czy na opisach gg [ co jest dla mnie osobiście lekkim przegięciem ale to jest moje może jeszcze trochę konserwatywne zdanie]). Kim jest taki ideał owej przez każdego pożądanej osoby? Jest wiele definicji książkowych czy encyklopedycznych. Pewnie jeszcze więcej ma każdy indywidualnych opinii na ten temat. Dla mnie przyjaciel jest osobą cierpiącą. Dlaczego takie ciężkie i smutne słowa mi się nasunęły? Bo jest to osoba, która musi wyrzekać swoich własnych potrzeb na rzecz drugiej tak niezwykle bliskiej choć nie w sensie romantycznym lub poprzez więzi krwi osobą. Która jest gotowa poświęcić samego siebie aby dać szczęście nie samemu sobie a takowej osobie, którą szczęście nas samych (przyjaciół) ucieszy. Wtedy pojawia się walka z własnym egoizmem. Z tym, że pomyśli sobie każdy "dlaczego ja mam się ciągle poświęcić? W końcu to też mój przyjaciel i nie mogę wszystkiego zatrącać dla niego. Niech też coś dla mnie zrobi". Ale czy nie przez przypadek właśnie tymi słowami zatracamy sens przyjaźni i zmieniamy się w bardzo dobrych kolegów? Druh Paweł powiedział na gawędzie z okazji DMB, że przyjaciel to taka osoba którą sienie prosi. Od niej się wymaga, bo prosi się osoby obce. Wymaga ponieważ jak pisałem wcześniej przyjaźń jest "transakcją łączoną" i jak w związku musimy czegoś od siebie i od kogoś wymagać. Choć wg mnie priorytetem jest druga osoba inaczej jaka była by trudność w przyjaźni? Jeśli by byłą łatwa to niebyła by wspaniałym uczuciem, można by powiedzieć elitarnym tylko ogólnodostępnym stwierdzeniem dotyczącym nas wszystkich. Dlatego na zdjęciu umieściłem Kacpra. Człowieka z którym moje relacje są nie do opisania, który jest inny i w został ze mną do końca. I który chyba jako jedyny wie kiedy sobie robię jaja, co mówię na serio i który jest moim przystankiem do wygadania się (jak powtarzam jako jedyny od zawsze, na każdy temat do nieprzyzwoitej godziny). Tutaj widzimy naukę jak się powinno zakładać beret w sposób jaki jest przyjęty w moim szczepie podczas ogniska kończącego rajd. Przepraszam, że tak bez makijażu wystąpiłem ale na szybko Ola zdjęcie robiła i nie zdążyłem "mejkapu" zrobić :P
Temat na rozmyślania trudny dobrałem ale niektóre sytuacje i rozmowy (niekoniecznie werbalne) napajają setkami myśli.
Miałem dzisiaj dwa razy postawione dzisiaj włosy na rękach i początki odrastającej szczeciny na baczność. Raz słuchając dziewczyn na próbie (który za próbę dziękuję ponieważ wiem, że masę godzin nie było ich w domu a jednak znalazły chwilkę czasu na przećwiczenie materiału i pomoc przy układaniu piosenki) oraz na kazaniu podczas rekolekcji (które było naprawdę bardzo mocne, pełne niesamowitych refleksji i bardzo mi bliskie. Szkoda że było na 19 i msza trwała aż pełną godzinę bo pokrzyżowało mi to wyczekiwane plany)
Na koniec dwa fragmenty poważnie pod rozwagę (jak dla mnie cała moja dzisiejsza specyficzna notka). Pierwszy to utwór Grechuty, bardzo klimatyczny i będący jedną kwintesencji jego wokalnego i lirycznego kunsztu <..>
Drugim fragmentem jest kawałem filmu, który był kiedyś w mojej starej szkole na akademii puszczany. Prosiłbym o odtworzenie filmu od 4 minuty i 30 sekundy (początek przeczekał). I obejrzenie do końca. Przy zgaszonym świetle i w skupieniu. To da piorunujący efekt ( http://www.youtube.com/watch?v=hvK7U9Vze-c&feature=related )
Inni zdjęcia: . unukalhai... idgaf94Pusto i głucho bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima2415 / 03 / 25 xheroineemogirlxKot quen... maxima24