Rok temu jeszcze wykorzystywałam urlop po złożeniu wypowiedzenia z kieratu (zamienionego później na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, żeby się mnie szybciej pozbyć), a potem dostałam staż, do którego miałam 10 minut piechotką z domu. nie mogłam się tym nawierzyć, zwłaszcza że w kieracie pracowałam oficjalnie do 17, w domu byłam około 19 po czym około 21 znowu siadałam w domu do pracy i pracowałam do północy, do 1, 2 albo 3 w nocy... rekord to 4:40 :) weekendy też nie należały do wolnych. człowiek młody to i głupi. :)