Tequilla i Evelyn.
Pierwsza jazda poza lonżownikiem (;
Więc, przez ostatnie kilka dni zajeżdżałyśmy Tequillę. na początku zwykłe lonże na kantarze.. Następnie założyłyśmy jej ogłowie, otwierała cały czas pysk, więc musiałyśmy założyć jej skośnik. Ładnie chodziła w sumie. Następnego dnia, lonżowałyśmy ją w ogłowiu i powoli chciałyśmy zacząć wprowadzać ją w siodło, więc założyłyśmy jej najpierw jaknajluźniej podpięty pas woltyżerski. Z każdą lonżą coraz bardziej podciągałyśmy. Kolejnego dnia już założyłyśmy jej siodło. Nie było jakiś większych problemów. Lonżowałyśmy ją z opuszczonymi strzemionami, żeby przezwyciężyć jej strach przed nimi. Nie wspominałam, ale jak próbowałyśmy jej założyć siodło, panicznie się właśnie bała tych srebrnych 'potworów' ;) Po kilku kolejnych lonżach chciałam spróbować na nią wsiąść. Oczywiście się nie obyło bez wierzgań i bryków, ale ostatecznie przyjęla jeźdźca. Do tej pory uczyłam ją reagować na łydki i dosiad w lonżowniku, a dziś postanowiłyśmy wyjechać 'na zewnątrz' oczywiście za dobrze się to nie skończyło.. ^^
Na początku wesolutki konik sobie pobrykał ^^ .. ale na szczęście się uspokoiła. Chodziła cudownie, ale niestety to była tylko cisza przed burzą. Po naszej skończonej pracy, na luźnych wodzach chcialam już opuścić czworobok, a tu ta mała trollica wysadziła tak z zadu, że Evelyn spadła.
Chcecie może jakąś sesję!? ;)
masz pose playera?