Wstała z łóżka i sięgnęła po tamte listy. Ręce jej się trzęsły. Znów wrócił, myślała, że go już nie ma. Ale on ciążył jej przy każdym kroku, był jak cień, ciężar na plecach, którego nie mogła zrzucić. Został w niej każdy jego uśmiech, każdy gest i dotyk, każda chwila, która była tylko ich, każde spojrzenie pełne miłości, każda jego łza, którą otarła i słowa, z którymi budziła się i zasypiała.
Kto nigdy nie umarł z miłości, nie umie prawdziwie żyć i widzieć tego co ponad codziennością.