Zasypiam z rozmytym obrazem pod powiekami. Zasypiam z obrazem miasta pogrążonego w mgle i szarości, w którym stale pada deszcz. Jest cicho i zimno... Jestem tam sama, idę stukając butami i nie przejmuję się wcale chłodem jaki pozostawiają na moim policzku krople deszczu. W oddali widzę tylko sklepiki z książkami i kawiarnie. Wszyscy siedzą w środku, palą papierosy, pomieszczenia są szare od dymu. Tylko ja, idę sama stukając butami, już w całkiem przemoczonej sukience, która idealnie przylega do mojego ciała. Drżę. Patrzę na witryny sklepików, przytulnie wyglądające kawiarnie i ludzi w środku. Myślę o historii każdej z tych osób. O czym teraz rozmawiają - myślę. Czy te uśmiechy są prawdziwe? - pytam samą siebie. Mogłabym wejść i ogrzać się, zamówić flat white i popatrzeć na deszcz przed szybę kawiarni. Wyjąć akwarele.. Jednak nie robię tego. Idę dalej i szukam czegoś więcej. Za rogiem następnej uliczki mijam lampę uliczną, która zaświeca się tuż nad moją głową. Nadchodzi wieczór..