Światło ucieka, wypala się, niknie
Każda sekunda wydaje się być wiecznością.
Omenie szatana, zdejmij ze mnie jazmo i daj złapać oddech,
By tylko przetrwać tą noc,
Do rana.
A ranem wstanie dla Ciebie słońce,
I żyć będziesz jak codzień,
Jednak bez tego jednego
Małego, głupiego promyka,
Który rano wybudzał Twą skonaną twarz,
Z melancholii rozkoszy i snu.
Tam gdzie piekło łączy się z rajem
Tam gdzie dobro i zło toczy boj
Tam będę czekać.
Kosmologia.
Tredowate palce kostuchy na ramieniu. Wyrwij mnie z tych objęć. Ona juz dawno nie wie jak to jest czuć ciepło.