Nic nie widzę.
Co ranka oczy zachodzą mi łzami od wysiłku jaki zostawiam rano klęcząc na kafelkach w łazience. Co wieczór zas walczy ze mną bezsenność i sumienie którego nie mam. Kimże jest Kostucha - postrach ludzkości, a tak slaba by w końcu przyjść.
Drwi ze mnie, suka. Nie szkodzi, nie szkodzi, ja tez sobie z niej pożartuję..
Ten tunel zdaje się nie mieć końca, a kot moich sąsiadów nie ma przedniej łapy i ogona. I jak ja teraz zagram z nim w łapki?
Czujesz to?
Tak mamo, tak pachnie krew.
Dużo czerwonej krwi.
Sączy się z przełyku, uszu, oczu, nosa, spływa po wargach, przegubach, nadgarstkach, udach, kolanach, łydkach i kostkach, po między palcami, talpa się po podłodze, moim różowym ręczniku i tym biednym, szarym pluszowym króliczkiem.
Bynajmniej nabrał żywszych kolorów.
Bynajmniej przestał być smutny.
I szary.
I co wiecej, uśmiecha się do mnie tak kurewsko prowokacyjnie.
Wejdź w ten tunel, już niedaleko..