Rozdział 1 - STRACH
Zazdrość bywa u ludzi złą cechą. Czasami może prowadzić do morderstwa, a ono z kolei może pozwolić na wieczną miłość.
Zwykle w małych miasteczkach nic się nie dzieje, ale ten stereotyp omija Silent Town, bo pomimo nazwy odnotowuje się tu dużo morderstw, samobójstw i wypadków. Mieszkańcy uważali to miasto za przeklęte. Starsi ludzie, których było więcej niż młodzieży, tworzyli straszne legendy.
Silent Town było skrótem do innych większych miast, prawie codziennie zdarzał się tam wypadek, a ci którzy ucierpieli nic nie pamiętają. Może faktycznie coś z tym miastem jest nie tak -pomyślała Kayla wychodząc z domu. Z gracją przeskoczyła kilka schodków które prowadziły od jej drzwi na chodnik i ruszyła w stronę szkoły. Tydzień temu wakacje dobiegły końca. W szkole nie było jeszcze tak źle, choć ona i tak nigdy nie narzekała. Nie uczyła się najgorzej. Kayla była szczupłą, ale z odpowiednimi krągłościami kobietą. Miała 18 lat, długie rude włosy, zielone oczy i nieco opaloną cerę. Była towarzyska ale skromna. Styl? Uważała, że człowiek powinien czuć się dobrze w tym co ma na sobie. Przechodząc przez Mystery Road zauważyła swoje przyjaciółki. Jus, Ane i Sharon. Wszystkie były podobnej budowy, ale każda miała inny kolor włosów. Jus miała zafarbowane na blond koncówk swoich brązowych włosów, Ana była brunetką z czerwonymi pasemkami, a Sharon miała czarne jak węgiel piórka. Kayla lubiła ich towarzystwo. Gdy doszły do szkoły Sharon odłączyła się od nich i podbiegła do swojego chłopaka, Teda. Ana poszła na angielski, a Kayla z Jus na historie. Kayla usiadła obok Vinsa, jej przyjaciela, a Jus obok Jeydona, jej prawie chłopaka. Vins, a właściwie Vincent był przyjacielem Kayli odkąd sięga pamięcią. Był dla niej jak brat, był najważniejszą osobą na świecie. On umiera, ona też. To przebywanie w swoim towarzystwie tyle czasu, sprawiło, że gdy Vins cierpiał, ona tu czuła. Wiedziała, że to musi oznaczać ich silną więź. Lekcje jakoś mijały, w końcu po czwartej poszli na stołówkę. Całą paczką zajęli stolik zaczynając jeść. Po chwili dosiedli się do nich Sharon z Tedem. Wszystko idealnie współgrało. Przyjaciele, dobre humory, nawet zła pogoda wydawała się jakoś pasować do tego wszystkiego. Gdy Sharon dostała sms od Jamesa, jej byłego chłopaka, który nadal chciał z nią być, przestało być już tak pięknie. Gdy Kayla odczytała sms aż przeszły ją ciarki.
"Dziś skończy się twoja sielanka z tym gnojem. Jutro obudzisz się z myślą, że musisz pójść złożyć kwiaty na grób swojego kochasia. O 11:15 wyjdźcie na ogródek koło stołówki, albo inaczej..."
Oddała telefon przyjaciółce patrząc na zegarek- 11:10.
- Co robimy ? - spytała niepewnie ściskając rękaw bluzy Vinsa. Wiedziała, że Ben nie może żartować. Jego związek z Sharon był jedną wielką pomyłką, ale on nie dopuszczał do siebie takiej myśli.
- Musimy wyjść. -odezwał się Vins.
- Ale on może zrobić im krzywdę! - Ana zaprotestowała, prawie krzycząc.
- Jeśli miałby zrobić im krzywdę i tak by zrobił. - wszyscy zgodzili się z Vinsem, ale wszyscy również się bali. Odnieśli tacki i wyszli na ogródek. Przestało padać. Vins dał swoją bluzę Kayli, a sam stanął przed nią oczekując Jamesa. Oni jako jedyni stali przy wejściu, reszta blisko wyjścia z ogórdka. Sytuacja stawała się trochę śmieszna, ale wiedziała, że James, narkoman, gangster i porzucony chłopak w jednym, nie może żartować. Gdy chłopak się pojawił bez ceregieli ich wyminął i ruszył w stronę Teda. Gdy tylko Kayla zauwazyła, że trzyma schowaną za sobą siekierę krzyknęła przeraźliwie, ale on zdążył już nią rzucić w stronę ukochanego Sharon.