Tak sobie myślałam teraz.. I patrząc wstecz można dojść do wielu wniosków.. (tak, wiem normalnie odkrycie Einsteina)..albo w sumie można nie dojść do niczego..
Co decyduje o tym, że jest smuta, wesoła, czy rozchwiana emocjonalnie? Na pozór te małe rzeczy sprawiają ją najbardziej szczęśliwą i również te drobnostki najbardziej zabijają. Zastanawianie się skąd wyrasta kwiatek, którego widzi się z okna na drugim piętrze? Albo zamartwianie się, bo w wiadomościach powiedzieli, że kolejny gatunek zwierzęcy jest zagrożony? ... Wskazówka, że jednak do czegoś się nadaje, nawet ta najdrobniejsza.. Zadanie bez wyniku.. Mały komplement w jej stronę.. Spalony obiad.. Wtedy żyje się stopniowo.. Raz w żalu i bólu innym razem z radością w środku.. Piętrzące się doświadczenia kształtują ją, nawet te najprostsze i najbardziej niepozorne.. Do czego potrafią doprowadzić? .. Ale co z innymi sprawami? Tymi porywami emocji? Nagłymi zwrotami akcji? Libacjami? Niszczeniem się nawzajem? Chorymi fascynacjami, czy zadręczaniem się ? Odrzuceniem, albo nagłym zwróceniem się w jej kierunku? Nawet wizja apokalipsy potrafi uszczęśliwić, ale potem zdrowa część społeczeństwa ją odrzuci, weźmie za wariata.. Nagłe zakochanie, stan euforii.. potrafi sprowadzić na samo dno.. smutek i żal.. Gwałtowna zmiana emocji, brak możliwości ich ukrycia.. Pustka.. I potem znowu nagły zwrot akcji.. A potem dochodzenie do tego co, by było gdyby.. i kolejny zwrot akcji.. depresja.. opuchlizna.. libacja.. wykpienie.. odwrócenie się wszystkich.. Skrajny pogląd.. a może rewolucja? .. Co lepsze?.. Do czego mogą doprowadzić spiętrzone się drobnostki, a do czego gwałtowne, niespodziewane wydarzenie? Może te małe rzeczy, rozciągnięte w przestrzeni czasu zostają zamykane w jakiejś przestrzeni mózgu? I wie, że tam są, ale nie da się im rozprzestrzenić wszystkim naraz? Dlatego żyje, ma świadomość, zła noszonego w sobie, ale i dobra, ale może nie żyje w pełni? .. Znowu gwałtowne wydarzenie są jak nagłe, niespodziewane przypływy upałów.. robią wiele zamieszania.. nagle przychodzi jej chęć do życia.. ale potem nadchodzą poparzenia.. gorączka.. może nawet w końcu wylądowanie w łóżku.. Jednak ból zadawany jej powoli może doprowadzić do wypalenia dziury w tej zamkniętej przestrzeni? Powoli ulatniać się jak gaz i zatruwać ją? .. A ten nagły do wybuchu i spalenia się natychmiastowego?
Tak, wiem to co napisała jest bezsensu.. i nie trzyma się kupy.. nie układa się w logiczną całość.. Jedno zdanie zaprzecza drugiemu.. Walka dwóch wizji? Niekończąca się paplanina? ..sama nie przeczyta tego drugi raz.. Chyba nigdy niczego nie dokończy..
http://www.youtube.com/watch?v=22ut_pzoWgY
http://www.youtube.com/watch?v=ZEe9sXO1M-I