Wierzę w magię, spełnienie marzeń i niespodziewane cuda.
Ufam, że los jest sprawiedliwy
i każdy dobry człwowiek kiedyś zostanie sowicie wynagrodzony.
Wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny
i że ja też kiedyś dostanę swój czas na szczęście.
Tymczasem mamy grudzień - najbardziej niesamowity miesiąc w roku.
Ja z niecierpliwością czekam na odebranie prawka
i możliwość włączenia w aucie "Last Christmas",
które bezkolizyjnie pozwoli mi pojechać po karpika.
Poza tym najbliższy czas łączy się z najwspanialszą rzeczą na świecie
- Z PREZENTAMI ! A ja bardziej niż je dostawać,
wolę je robić. Te bezsensowne, zupełnie niepraktyczne,
a jednak wywołujące uśmiechy na twarzach.
Wymyśliłam wreszcie co dostanie Maciej
i mam nadzieję, że mój przypływ kreatywności
spodoba mu się tak bardzo, jak mnie ucieszyło przygotowanie go.
A godzinkę temu wróciłam z wczorajszych Andrzejek
i jak możecie zobaczyć na zdjęciach
-zimę poczułam pełną piersią.
Ciepła kołderka po wyczerpującej zabawie
i herbatka z rana sprawiają,
że chciałoby się tam zostać na zawsze, uciekając od wszystkiego...
niestety nic nie może przecież wiecznie trwać,
dlatego "Ania z zielonego wzgórza"
na pożegnanie i z powrotem witamy w ponurym Lubinie.
dla was hit, który oprócz prysznicowych densów do "Mydełka FA"
zmiażdżył nas wczoraj totalnie :
"(...)Najważniejsze, że jestem przystojny..."
oj szkoło......