photoblog.pl
Załóż konto

MESKALINA, AYHUASKA I INNE DRAGI 

Czemu ludziom się wydaje, że na wszystko jest sposób. Opowiem, a przynajmniej spróbuję opowiedzieć historie która zaczęła się dwa, może trzy lata temu, a kulminacje osiągnęła na końcu tego miesiąca. Przez tą historie jestem zgubiona. Przez to nie wiem co robić, nie żeby zmieniło mi to pogląd na życie, albo plany czy aspiracje, bo nie mam żadnych. Nie mam żadnych predyspozycji do tego by podążać za Własnymi wizjami i marzeniami. Tymi wiecie, odklejonymi, takimi które czynią Nas wyjątkowymi ludźmi. Zaczęło się od tego, że poderwałam faceta, który szybko okazał się - no właśnie, kim właściwie się okazał. Nie wyprzedzajmy tematu, ale zachowanie spontanicznie chronologii może okazać się trudne. Po rozstaniu z przyjaciółmi byłam całkowicie sama, mega mi to uwierało, bo Ja bez ludzi jestem niczym i nikim. To znaczy tak się czuję, co nie znaczy że to prawda. Pewnego lata, znajomy - taki wiecie, który dzwonił jak kończył mu się hajs i nie miał co robić, więc odzywał się do mnie, wziął mnie nad rzekę. Kiedyś już tam byłam, daaaawno temu, jakoś 6 lat wstecz. To nie znaczy, że byłam nad tą rzeką od tego czasu dopiero gdy przyprowadził mnie tam ponownie znajomy... co się okazało przyszliśmy do ekipy punków i innych ludzi tej dziwnej subkultury. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym byłam 6 lat wcześniej, kiedy wybrałam się na samotny spacer po jednym z wtedy jeszcze Woodstocków. To była zupełnie inna ekipa niż, ta którą poznałam na festiwalu, i którą tamtego dnia na spacerze spotkałam. Ale punk to punk, każdy się zna - taki był mój tok myślenia. Jako że moja samotność dawała się we znaki, postanowiłam że po prostu będę tam chodzić. I mimo że nie nigdy nie wiedziałam czy będą tam następnego i następnego dnia, zawsze się pojawiałam, a Oni tam byli. Niezbyt mnie lubili, zawsze jak się zjawiałam to podnosił się szum i kątem ucha słyszałam co Ona tu robi, ale siłą rzeczy jakoś się znosiliśmy. Nie walczyłam z Nimi nie zakłócałam ich świata... W między czasie nie uwierzycie mi pewnie, ale zaczęli się tam przewijać ludzie z festiwalu, ludzie z którymi piłam amarenę - czyli tanie wino - na tym wcześniej wspomnianym spacerze. Okazało się też, ze na street do Naszego miasta wrócił pewien gitarzysta, którego też poznałam w tym samym roku, na tym samym Woodstocku. Oni wszyscy, albo mnie nie pamiętali, albo ledwo co wspomnienia pozwalały im przypomnieć sobie kim właściwie jestem. No ale nic dziwnego, skoro od momentu Naszego poznania przybrało mi się ponad połowę masy ciała. Po całym lecie spędzonym nad rzeką, zaczęła się szkoła, więc ludzi tam zaczęło ubywać. To tym samym znaczyło, że trzeba zmienić miejscówkę, więc zaczęłam bywać na street koncertach. Choć jeszcze było ciepło, czasem chłód potrafił zmrozić dupsko po całej nocy na dworze. Naprawdę, potrafiliśmy tam spędzić całą zmianę pracującej osoby. Dla mnie to była zabawa, a Oni sobie po prostu dorabiali. Któregoś dnia, wychodząc od babci i dziadka, którzy mieszkają w okolicach Starego Rynku, postanowiłam, że tam do Nich zajrzę. Trafiłam w punkt, bo chłopaki właśnie zbierali się na imprezę Techno, czyli Teki w pobliskich bunkrach. Kocham dreszczyk emocji, choć chodzenie po ciemku po lesie, z facetami którzy nie wiadomo czy mnie lubią, na moje tamtejsze powoli zanikające stany lękowe było sporym wyzwaniem. Trafiliśmy bezpiecznie. Impreza jak impreza... ludzie, których też lata temu poznałam, a okazało się że tam byli. No wiecie... subkultura, która opisuje typ mojej osobowości, ale zupełnie nie kwalifikuje się do stylu mojego ubierania. Nabrałam tyle swojej nastoletniej energii, że gadałam z ludźmi o zielarstwie i takie tam. Z kumplem się rozdzieliliśmy, On spędzał czas na parkiecie, a Ja na dworze z ludźmi. No i finał - zauważyłam, że jakiś koleś dołączył się do znajomego, z którym tam przyszłam. Poleciałam za Nimi, albo Oni stali chwilę przy mnie, a Ja postanowiłam, że podejdę i się zapoznam. Chłop patrzy na mnie, Ja patrzę na Niego i mówię - skąd Ja znam tą twarz, musieliśmy się gdzieś kiedyś minąć... no tak, poznaliśmy się nad wspomnianą na samym początku rzeką. Dotarło to do mnie dopiero po kilku dniach. Dniach na afterze spędzonych u Niego w chacie. Zaprosił Nas, w sumie mnie i Naszego wspólnego znajomego, ale tylko Ja miałam aż tyle wolnego czasu żeby się zdecydować na dalsze poznanie. Zgodził się i pojechaliśmy do Jamala. Nie wiem co mnie tam ciągnęło, myślę że chciałam niezobowiązującej przygody. Tylko, że głupia Ja zawsze zapominam jak szybko i głupio ufam i przywiązuję się do osób, których nawet nie znam. Spędziliśmy razem dwa lata. I na tym skończę, bo nie chce nikomu robić pod górkę, nie chce nikogo oczerniać, bo być może faktycznie wina za to co się działo leży po mojej stronie. Może naprawdę mam taki negatywny wpływ na ludzką świadomość. Ostatnio stuknęło mi półtora roku na Discord, poznałam tam ludzi, którzy pozwolili mi się uwolnić, choć trochę od poczucia winy jakie czułam, kiedy znaliśmy się z moim ex. Pozwolili mi o tym nie myśleć i nie skupiać się na całej sytuacji. W marcu, gdzieś w czasie kiedy po raz kolejny zerwaliśmy kontakt z Jamalem i wtedy miałam nadzieję, że to już ostatni raz poznałam chłopaka. W sumie poznaliśmy się na serwerze i totalnie nie spodziewałam się, że mogę wywrzeć na nim jakieś pozytywne wrażenie. Byłam nastawiona na zabawę z ludźmi na serwerze, a nie na prywatne rozmowy po nocach z chłopakiem młodszym ode mnie. Kilka grupowych rozmów na kanale głosowym i chyba coś zaiskrzyło. Jednemu z chłopaków dałam raz podchwytliwe zadanie wysłania mi selfie z lustra. Wiadomo, kiedy wyobraźnia działa to nie wiadomo, co ta druga osoba ma na myśli. Zdjęcia od chłopaka nie dostałam, więc przed dwa dni żartobliwie skarżyłam się w Naszym nocno-porannym czasie, że zdanie zostało niespełnione. No i ów chłopak podchwycił temat, chyba mnie polubił... nie wiem, dalej nie wiem. I tak sobie rozmawialiśmy. I żałuję, myślę że za szybko z głosu przeszliśmy na wiadomości. W tym czasie odezwał się Jamal, przepraszając mnie po raz kolejny. Miałam dosyć, nie chciałam z Nim być. Nie po tym co mi zrobił, ale też nie chciałam go okłamywać, a wiedziałam że uniknięcie tego spotkania może okazać się dla mnie ogromnym wyzwaniem. No i nie uniknęłam. Obydwu chłopakom przedstawiłam sytuacje. Od jednego dostałam płaskiego w twarz, a drugi postanowił, że to go nie odstrasza i chce mnie bliżej poznać. Poza tym, że wiedział jakie mam problemy, nie dowiedział się o tym co działo się w trakcie Naszego związku. Jak mnie traktowano itp... Postanowiłam, że z tego może coś rozkwitnąć, że to może być mój kwiat. Ale po kilku miesiącach poczułam, że chyba stracił mną zainteresowanie, mniej się odzywał i choć kiedy się widywaliśmy było super to zaraz po wyjeździe i w trakcie kiedy się nie widywaliśmy trzymał dystans. Przestał mnie rozpieszczać słowami tak jak robił to na początku. Trzymałam się tak przez miesiąc może półtorej z moimi emocjami, kiedy jednego dnia uznałam, że koniec trzymania tego w sobie - tego, że co rano budzę się na dzień dobry modliszko, a potem cały dzień mogę czekać na słowo, które nie nadchodzi... nie zrozumcie mnie źle, Ja to czułam, mogło mi się wydawać, ale wyżaliłam się i od razu tego pożałowałam. No ale jakoś to wyjaśniliśmy, choć nie było łatwo, jakoś się udało Nam załagodzić też wcześniejszy incydent, choć nie było łatwo. Ogólnie - poczułam się po raz kolejny jak czyiś błąd. Ale Ja się nie poddaje. Nie kiedy się zakocham. Pojechałam do Kwiatka jednego razu na kilka dni i znów było słodko... ale kiedy wróciłam odezwał się Jamal, chciał się spotkać... Teraz siedzę i piszę tego bloga, bo chyba przegięłam. Chyba pomyślałam, że za dużo mi wolno i choć czuję się wykorzystana z obu stron, wina leży też po mojej... bo choć nikogo nie zdradziłam - sama nie wiem, ale jest ciężko.

Dodane 6 WRZEŚNIA 2023
117
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika sikario.

Informacje o sikario


Inni zdjęcia: Wczoraj nacka89cwaSynek nacka89cwaMonster out pamietnikpotworaDzięcioł duży jerklufotoSmardz stożkowaty staraszkola.... sweeeeeettt:) dorcia2700... pils93Piątek :D kalisiakXyz fuckit2296