Przez ostatnie 4 dni byłem na wycieczce.
70 godzin bez snu dało się we znaki, dlatego wczoraj nie dodałem żadnego zdjęcia.
Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniaja się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylegają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmową pożywkę, następnie emigrują. Opuszczją ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, kóry podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy nie na północ. Nikt nie wie dlaczego
Do tego czasu zawarte wmieńśnicha białko zdążyło się już rozłożyć, wytwarzając silnie stężony chemiczny roztwór. Zabójczy dla rośliności, niszczy trawę, w której pełzną larwy, tworząc swoistą pępowinę śmierci ciągnącą się aż do miejsca, skąd wyszły. W sprzyjających warunkach na przykład
w dni suche i gorące, bezdeszczowe pępowina ta, ten pochód tłustych, żółtych, rozedrganych jak w tańcu czerwi, może mieć wiele metrów długości. Jest to widok ciekawy, a dla człowieka z natury ciekawskiego cóż może być bardziej naturalne niż chęć zbadania źródła tego zjawiska?
***
- R. Scott Bakker
4 GRUDNIA 2010
7 WRZEŚNIA 2010
31 SIERPNIA 2010
9 SIERPNIA 2010
19 LIPCA 2010
20 CZERWCA 2010
19 CZERWCA 2010
13 CZERWCA 2010
Wszystkie wpisy