Buzi Buzi!
Pierwszy raz mam tak, że wpis napisany na kartce od 3 tygodniu czeka, żeby go tu przepisać. Sorry :)
" Jest 01.12.2014r. Mija dziś równe 5 miesięcy od momentu kiedy zacząłem samodzielnie prowadzić pociągi.
Pamiętam jak kiedyś, na samym początku w rozmowie z innym kolegą - amatorem powiedzialęm, że na początku umięjętności odgrywają mniej znaczącą rolę, bo ważniejsze jest szczęście. Z tym szczęściem to różnie bywa, chociaż ogólny rozrachunek jest raczej na plus ;)
Niektóre historie pewnie niektórzy z Was znają.
Udało mi się na przykład przejeździć 10h dniówki na lokomotywie po czym przekazać ją innemu koledze a dwie godziny później dowiedzieć się, że 15 minut po zamianie i po przejechaniu max jednego kilometra wybuchł na niej pożar. Czy to się nazywa mieć szczęście? :)
Bywały też defekty. Mniejsze lub większe. W sumie normalna sprawa. Sprzęt stary, auta też się psują więc nie ma co opowiadać.
Była jedna sytuacja, kiedy naprawdę sie wystraszyłem. Włos zjeżył mi się na głowie i przez dwa dni nie spałem. Wjechałem w pozostałości złodziei po nocnym rozkradaniu sieci trakcyjnej. Takie wiszące druty podejrzewam że mogą ważyć nawet po kilkadziesiąt kilo... Efekt? 2 połamane pantografy, 5 godzin spędzonych na mrozie bez ogrzewania, 5 godzin pełne pytań policji, kontrolerów, sokistów. Nie lubimy takich atrakcji!.
Jest to pierwszy wpis tuta, który piszę na lokomotywie. Jest godzina 20 i od trzech godzin nie przejechałem ani jednego metra. W ruchu towarowym takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Zwłaszca wtedy, gdy musimy jechać po torach głownych między pociągami osobowymi i expressami. Trzeba czekać na swoją "lukę" Pewnie nie wziąłbym tej kartki i długopisa do ręki gdyby nie to, że zapomniałem ładowarki do telefonu a jedyną atrakcją jest radio i książka o typowych usterkach lokomotyw... Tragedia!. "
Wiecie co? W robocie nerwów pełno, użeranie się z kierownictwem, któe podnosi normy. Użeranie się ze złodziejami. Ale nie ma lepszego uczucia niż to jak w słuchawce po skończonej służbie i przjechanych np. 300km. słyszysz "Dzięki za współpracę, do następnego" Całe ciśnienie schodzi. Jest mega wielka satysfakcja... Przecież przywiozłem kolejne 3000t węgla do elektrowni albo 300 samochodów Chevrolet w stronę Rosji. Spełniam się! Spełniam się też dlatego, że jestem przez te 12 godzin skazany sam na siebie i zawsze z opresji wychodzę górą. Oby tak było już zawsze!.