wróciłam z Mielna, konkretnie z Unieścia, konkretnie z zadupia położonego 3 km od Unieścia.
pogoda w sumie dopisała, tylko 2 razy lało. miło wspominam spacerki plażą (rekordowy miał 25 km, nikt oczywiście tego nie przewidział, wszytsko czysty spontan). zachody słońca zaspokoiły moje łaknienie doznań estetycznych oraz przyczyniły się do drastycznego zwiększenia ilości zdjęć.
od razu zaznaczam, że zdjęcie nie jest kolorowane w zadnym programie graficznym, bo Lumix naprawdę się postarał i na tym wyjeździe stworzyliśmy cuda :) jestem zadowolona z siebie.
o wszystkich szyderach wakacyjnych oraz o tym, co mnie standardowo gnębi - żeby nie było za pięknie - w kolejnych notkach, bo dzisiaj nie mam siły. PKP jest wampirem energetycznym i po 20 godzinach spędzonych na dworcach i w pociągach, padam z nóg.
ja Ci dam klub 27, kurwa mać i spółka! :/