szczytem nerdostwa w dzisiejszych czasach jest iść na imprezę zasadniczo po to, by robić zdjęcia. zdjęcie z wakacji. niespecjalnie chce mi się dodawać jakiekolwiek wpisy, myślałam o założeniu bloga z prawdziwego zdarzenia; platformy do kometowania wydarzeń, spolecznych zjawisk, muzyki, literatury itp., nie mam jednak ostatnio za wiele czasu. życie pędzi w bliżej nieokreślonym kierunku. co do zdjęć samych w sobie, to zasadniczo nie mam sprzętu. Lumiksełę jest na emeryturze, bądź co bądź jak najbardziej zasłużonej, bo eksploatowałam go na potęgę, z kolei praca z analogową Canonką kosztuje mnie za wiele. pieniędzy, bo wywołanie kliszy wraz z jej zakupem to jednorazowy wydatek rzędu 30zł, chyba że się nie znam i jak dotąd dawałam naciąć się zdziercom. nieważne.
nie wiem co by tu można jeszcze dopisać. chyba tylko tyle, że ludzie są dziwni, ale tym stwierdzeniem Ameryki nie odkryłam. fajnie, jak dawny znajomy widzi cię w aucie, ale nawet nie machnie, bo przecież nie ma opcji, żeby osoba taka jak ty jeździła autem. skąd w ogóle może mieć zarówno samochód, jak i samo prawo jazdy? ludzie, oganijcie się. jak ktoś chce coś mieć/zdobyć, to zdobędzie. wszystko zależy od tego, czy mu zależy (zaraz znajdzie się grammar nazi, który mi podkreśli za styl; siema pjona joł!). jedna mała uwaga: róbcie sobie co chcecie. mnie to nie obchodzi.
i tak nikt tego nie czyta: TL;DR.
tyle z mojej. żegnam państwa.