Stare, ze Świdrem i trochę z Wolańczykiem. Temu drugiemu nawet twarzy nie widać, więc się nie liczy.
Jedynym mężczyzną, jakiego kocham jest Stephen King i to nie tylko przez wzgląd na jego twórczość. Również, dlatego, że prawdopodobnie nigdy go nie spotkam. Jako człowiek mógłby dla mnie zginąć nawet teraz, jego dzieła i tak pozostaną wieczne. To tylko człowiek.
Jedynym powodem, dla którego wychodzę z domu jest to, że na podwórku spotykam mojego psa i kota. Nie potrzebuję więcej, tylko ich. Mają w sobie więcej ciepła i zrozumienia niż niejeden z nas. Nie chcą nic w zamian. Można myśleć, że naszej opieki, jednak doskonale poradziliby sobie bez niej. Ich miłość jest całkowicie bezinteresowna.
Jedynym powodem, że wstaję z łóżka o poranku jest to, że mogę zająć się sobą. Testuję inny styl życia. Czyżby przyjemności fizyczne wzbogacały naszą duszę? Na to pytanie będę próbowała sobie odpowiedzieć. Wiem, że wygody, które zapewniamy naszemu ciału są chwilowe i ulotne. Jednak, czy tak małymi krokami mogą odcisnąć jakiekolwiek, nawet najbardziej nikłe piętno na naszym duchu?
"Zgubiłem się w mroku, a Ty mnie znalazłaś.
Płonąłem, tak bardzo, a Ty dałaś mi lód."
S. King, "Histroia Lisey"