Chyba chciałabym się cofnąć... pójśc inną drogą, zmienić przebieg sytuacji. Po przedstawieniu się po prostu nie zwrócić na to uwagi i się odwrócić. Nie nawiązywać kontaktów. Albo może po prostu chciałabym mieć pewność, że jeśli zadzwonię, znowu podniesiesz słuchawkę i wysłuchasz? To wielkie i magiczne ukojenie, mieć świaomość "posiadania" kogoś, kto mimo wszystlo potrafi wyciągnąć Cię z dziury przez wielu tak zwanej "kanionem". Chciałabym wiedzieć, że jeśli przyjadę, otworzysz przede mną ramiona z uśmiechem na twarzy. Że jeśli coś mi się stanie, zawsze będziesz za mną, ze mną, przy mnie. Że zawsze będziesz we mnie wierzyć. Że będziesz nie tylko wtedy, kiedy jest źle, ale również wtedy, kiedy jest dobrze, bym mogła dziielić się z Tobą moim szczęściem i Ty ze mną również. Że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i że mimo tych szczątek wywalonych na różne bieguny, one będą w stanie znów się skleić, bo mają taką siłę i zawsze są jenością. Chciałabym móc w to wierzyć. Chciałabym znów móc to przeżywać. Chciałabym móc wspierać Cię we wszystkich trudnych chwilach, cieszyć się z Tobą powodzeniem i jak do niedawna być w każdym momencie Twego życia przy Tobie. Chcę, byśmy nadal opowiadały sobie jak minął nasz dzień, z czym musiałyśmy się zmierzyć, jakiego faceta spotkałyśmy na swojej drodze. Byśmy mogły się sobie zwierzać z wszelkich problemów i pomagać sobie nawzajem. Chcę, byśmy się razem śmiały, żeby każda próbowała czegoś nowego i mówiła o doświaczeniach. Chcę, byś swoim znajomym mnie przedstawiła: to jest moja siostra. Czuję wtedy ogromną dumę. Chcę z Tobą widywać się częściej. Chcę jeść z Tobą częściej, byś zmuszała mnie do mówienia o sobie i żebyś Ty mówiła o sobie. Chcę, by sytuacje, w których nie mamy klucza od chaty i włóczymy się pół nocy po mieście, zdarzały się częściej. Chcę wyobrażać sobie nasz wymarzony loft wiedząc, że i tak prawdopodobnie nigdy nie zamieszkamy razem. Chcę, byś mówiła mi o swoich planach, bym mogła się choć w małym stopniu przyczynić do tego, by Ci się udało. Chcę być przy Tobie w ważnych chwilach, kiedy tracisz nadzieję, pomóc Ci ją odzyskać i kiedy masz tą dterminację w oczach, walczyć razem z Tobą. Chce wierzyć, że to wzystko znów się stanie, że to całe piekło wreszcie się skończy. Że znajdę w sobie tyle siły, że odnajdę w sobie plan działania i odzyskam moją siostrę, z którą będę śmiać się i płakać. Chcę się z Tobą bać i robić rzeczy, których nie odważyłabym się zrobić z nikim innym. Bo z Tobą czuję się pewnie. Chciałabym znów usłyszeć "cieszę się, że jesteś". Chciałabym móc z Tobą plotkować na różne tematy, mówić, co mnie denerwuje, co lubię, a czego nie. Słuchać Twojej krytyki, ze coś robię źle, bo lubię wiedzieć, co myślisz. Chcę, abyś tak jak do tej pory miała swoje życie, zebyś wyjeżdżała w swoje strony na kilka dni bez słowa. Zebyś zostawiła mnie samą w milczeniu, nudzącą się i marzącą o tym, by dostać od Ciebie jakąś wiadomość. Chciałabym, żebyś z dumą mówiła "to moja przyjaciółka". Żebyś przekazywała mi swoje doświadczenia życiowe, byś uczyła mnie wszystkiego, czego Ty się nauczyłaś w życiu przechodząc wiele trudnych momentów. Żebyś uczyła mnie pokory, jak kochać i jak być kochanym. Chcę wywoływać uśmiech na Twojej twarzy i dobry nastrój. Chcę znów planować wyjazd w góry nie wiedząc, czy się w końcu uda. Chcę być Twoją Vicky, z którą lubisz spędzać czas. Chcę być tą, która trzyma się na uboczu, gdy pracujesz i która lubi, kiedy zatracasz się w swoim świecie muzyki. Chcę robić z Tobą mnóstwo innych rzeczy, które robiłyśmy razem dotychczas, których niesposób wymienić, ale też nie wypada.Nasze zycie było odpowiednikiem naszych singielskich żyć. Razem. Strasznie za tym tęsknię, bardzo wiele to wszystko dla mnie znaczy. Znamy się tak dobrze... potrafiłyśmy zaledwie po jednym wystukanym zdaniu na klawiaturze odgadnąć zły nastrój i tym samym się z niego wyprowadzić. Czy to wszystko przestało mieć już jakiekolwiek znaczenie? Czy Vicky Cristina Barcelona nie są w stanie się juz odnależć? To już prawie dwa lata, kiedy potafimy znosić swoje humorki i mimo wszystko nie zmieniać uczuć. Potrafiłyśmy... Czas, który minął w mgnieniu oka. Czas, w którym tak wiele się zmieniło. Mam przykre wrażenie, że to, co tak pielęgnowałyśmy nie wróci nigdy więcej. Odeszłaś. Tak zwyczajnie. Chociaż nadal wyczuwam Twoją obecność. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz jedną z dwóch osób, dla której będę mogła rzucić wszystko, by po prostu porozmawiac. Dla której byłabym w stanie poświęcić każdą rzecz, jaką mam, włącznie z własnym życiem. Nawet, jeżeli działa to w jedną stronę. Każda z nas wybrała to, co jej zdaniem słuszne. Żadna nie wie, co dzieje się u drugiej, póki coś nie wstrząśnie jednym ze światów dawniej tak sobie bliskich, nierozerwalnych. I zwykle to ja pękam. Nasze decycje z ostatnich tygodni wzięły górę nad tą relacją. Nad wybuchami śmiechu powodowanymi niczym. Nad przelotnymi spojrzeniami mówiącymi głośniej i wyraźniej, niż niejedno zdanie. Nad splecionymi dłońmi w geście pocieszenia, ramionach zawieszonych na szyje podczas przywitania. Nad łzami, które dzięki Tobie powstrzymałam i nad tymi, które wypłynęły byś mogła je otrzeć i pozwoliła się uśmiechnąć. Nad milczeniami wypełniającymi ciszę... Odłożyłam to wszystko do pudełka na skarby i wyciągam zawsze wtedy, kiedy mi źle, kiedy wszechświat zaczya nagle pękać. Pokochałam siłę, którą mi dawałaś i karmię się nadzieją na jej odzyskanie. Bardzo się zmieniłaś, albo być może to ja nie pasuję do Twojego otoczenia, które dla Ciebie jest najważniejsze? Wiem, że tego nie przeczytasz, jednak jeśli jakoś trafisz tutaj, odezwij się. Mimo wszystko życzę nam, byśmy nauczyły sie żyć ze sobą jeszcze raz. Może nie jest jeszcze za późno...
Love, Vicky.
Inni zdjęcia: ... thevengefulone... thevengefulone... maxima24... maxima24... thevengefulone... maxima24... thevengefulone(*) itaaanPo drugiej stronie andrzej73łapka lilina