Pierwszy raz od 8 lat nie mam w domu gitary - Trauma.
Wpie**oliłam się (w końcu!) w taki syf, że ani z niego wyjść ani w nim zostać.
Ale bądźmy twardzi, Twardo-twardzi, twardsi niż nie jeden twardziel. Łykam więc swoje sałatki, przewracam strony książki w pociągu, znowu gdzieś jadąc.
Albo pocałuj mnie w dupę, innego wyjścia nie widzę. Mogłoby się wydawać, że inne rzeczy mnie męczą. (może inne powinny) ale jedyne, co mi leży na sercu to Warszawa.
Acha, i chyba nie zaliczyłam roku, ale tego dowiem się w poniedziałek. :)