Na samym wstępie od razu przepraszam, że notka jest urwana w jakiejś 1/3, powodem jest pare przyczyn:
-nagły brak weny, paradoksalnie mimo wiekszych bodźców;
-zmęczenie;
-lekkie w tym zagubienie.
Wklejam więc co mam, w pominięciem paru linijek, które jednak znajdą się w części drugiej, żeby to tworzyło w miarę spójny tekst.
Nie sądziłam, że nastąpi to(takie "filozoficzne" wywody) tak szybko, a na pewno nie w takim charakterze, ale parę wieczornych wydarzeń skłoniło mnie do paru linijek refleksji.
A że o filozoficzne wywody prosił Kuba, tak więc dla Ciebie ta notka :* Chociaż wiem, że poziomem od Twoich refleksji będzie odbiegała bardzo, z powodu i wyjścia z wprawy, i późnych godzin pomieszanych ze zmęczeniem.
Refleksje bardziej filozoficzne miały być wprowadzane dość stopniowo (a raczej kalibry tematów), tak więc przepraszam, że tak od razu z grubej rury, z takim tematem co też nadaje tym wywodom raczej bardzo amatorski charakter.
Czym tak naprawdę jest moralność i dlaczego każdy postrzega ją w inny sposób, a jednak w większości tak samo?
Oczywiście w większości tak samo jest pojęciem dość względnym, bo myślę, że takie aspekty naszego życia jak moralność czy hierarchia wartości są kształtowane głównie przez rodziców, a co za tym idzie państwo, w którym żyjemy, jego ideologię, czy wiarę. Ktoś powie, że wcale nie, że jednak nie różnimy się tak bardzo, tylko może czasami gdzieś zagubimy. Ja twierdzę, że człowiek jest tzw. tabula rasa, biała tablica, pomimo iż nie do końca bo przyznaję, że niektóre cechy mamy wrodzone to nie próbujcie mi wmówić że patrząc przez pryzmat wychowania i państwa w którym się żyje mamy podobną mentalność do Koreańczyków z Północy.
Ale nie do końca o tym miałam pisać...