prostemysli Ja nawet nic jeszcze nie zaczęłam zdawać... chore to jest :P.
Tak... to mewa.
Pojechałam z Maciejem mym i jego bratem kiedyś na łódkę, w listopadzie, aby posprzątać na zimę i wyjąć ją z wody. No i brat Maćka wchodzi do łódki i zaczyna wyć, jak panienka, przestraszył się tej mewy, dość spora była. Po prostu się przykleiła... Pewnie było jej ciepło jakoś tak, w nocy, ale zaczęło robić się coraz zimniej. Ale niestety mewa nie zwróciła na to uwagi i niestety... przykleiła się :/, pewnie łódka była mokra, albo sama mewa i niestety.. Zdechł "pies".