Hmm...To zdjęcie było zrobione podczas sesji z fotografem, cykaliśmy fotki do świadectw maturalnych...(patrz na rękę, patrz na rękę!) Z czasów, kiedy jeszcze miałam uśmiech na twarzy...
photo: blackbloodedwoman
Pierwszy rok na studiach zaliczony, praca jest, wszystko ładnie pięknie, aż tu nagle zonk. Jak zwykle z nieba spada nam niespodzianka w postaci choroby mojej siostry. Miałyśmy z siostrą pewne plany, ale gdy patrzę na jej zachowanie, to czuję, że nic z tego nie wyjdzie. I kolejny rok na studiach będzie walką o przetrwanie. I mama znowu się załamie. Kolejny rok do dupy. W dodatku otaczają mnie jebani jehowi, którzy pieprzą coś o poznawaniu Boga. Ja już się poznałam na Bogu, chodziłam do kościoła, byłam religijna, modliłam się i co? I nic. Modliłam się, o to, aby było lepiej, a było tylko gorzej. Tak mi Bóg napomagał, że wrzuca mnie i moją rodzinę w coraz większe bagno bez żadnych kół ratunkowych. A taki jehowy idiota jeszcze głupio pyta: "Czy Bóg wyrządził Ci krzywdę?" Nie kurwa, mleko i miód płyną po ulicach...W dodatku lata za mną murzyn, która twierdzi, że mnie kocha (po miesiącu znajomości) i że będzie modlił się do Boga, abyśmy byli razem, hajtnęli się......Chyba w snach...Mam za dużo problemów, jestem zmęczona ciągłymi telefonami od matki narzekającej na ojca, zamartwianiem się, co będzie dalej...Najlepiej by było, jakby to wszystko po prostu zniknęło, gdyby ten koniec świata naprawdę się wydarzył, to byłabym szczęsliwa, bo nie musiałabym oglądać, jak to się wszystko potoczy.