-Już trzy tygodnie minęły od uwięzienia Yagamiego Raito, Amane Misy i Yagamiego Souichirou... - mruknął pewien młody chłopak ubrany w granatowy garnitur. Obok niego na fotelu siedział L, który układał wieżę z różowych pianek. Zignorował to co mówił jego wspólnik.
-Ryuuzaki, już wiemy że oni są niewinni...
-Raito-kun nie czuje się za dobrze.-powiedział L patrząc z troską na ekran. Miał rację, Raito leżał skulony na podłodze... wpatrzony w kamerę. Ryuuzaki ręką przewrócił piankową wieżę.
-„Zaczynam wierzyć w to co mówi Matsuda-kun.”-Ryuuzaki nagle wstał i chwycił jedzenie ze stołu.
-Matsuda-kun, proszę wyłącz kamery i dźwięk z celi Raito. Chcę z nim pobyć sam.
-Tak jest.
L otworzył drzwi od celi Raito, spojrzał na niego bez słowa.
-Co ty tu robisz, Ryuuzaki?-spytał słabym głosem, próbując jakoś się podnieść. Właśnie próbując… Raito miał skute ręce i nogi nie mógł się w jakikolwiek sposób poruszyć. L położył przed nim tacę z jedzeniem. Podłożył mu pod nogi filiżankę z herbatą.
-Pij.
-Tylko że nie mam jak!
L westchnął cicho i pomógł Raito podnieść się, tak że ten siedział z podkulonymi nogami. Yagami pochylił głowę i zaczął pić herbatę z filiżanki jak pies.
-Chcesz jeść?
-Nie, nie mam ochoty.
-Rozumiem.-L zbliżył się do Raito i namiętnie pocałował go w usta. Ten zdziwił się mocno tym zachowaniem.
-Wierzę Ci, że nie jesteś Kirą.-powiedział L i podniósł koszulkę Raito odsłaniając jego tors. Raito zamilkł mocno zdziwiony tym. L zadziornie uśmiechnął się i zbliżył głowę do odsłoniętej części ciała. Zaczął językiem błądzić po klatce piersiowej brązowowłosego. Po ciele Raito raz po raz przechodziły dreszcze.
-Ryuuzaki… ale ja nie chcę.-opierał się Raito, L zaczął podgryzać jego sutki. Co chwilę w celi słychać było mruczenie, jęczenie i inne odgłosy rozkoszy.
-Jesteś piękny, Yagami-kun.-pochwalił go odrywając się od jego torsu. Jedną ręką zajął się zdejmowaniem spodni partnera a drugą czochrał go po włosach.
-„Jestem bezsilny… Normalnie nie dałbym mu tego robić, ale teraz? Jestem na jego łasce.” –L był mocno podniecony, że mógł w końcu wyrzucić z siebie uczucia które wcześniej tłumił za maską obojętności. Ryuuzaki pomógł Raito zdjąć spodnie, sam ze swoimi zrobił to samo.
-Wiesz, że nawet jak jesteś związany to nadal masz w sobie to piękno?-szepnął L do ucha zirytowanego Raito, zdjął bokserki swego partnera. Ze swoimi zrobił to samo.
-Yagami-kun…-szepnął Ryuuzaki i złapał męskość Raito, zaczął przejeżdżać po niej dłońmi doprowadzając chłopaka do wielkiej rozkoszy. Raito był już w takim stanie że nie mógł
wydobyć z siebie głosu. Tylko głośno jęczał, wręcz krzyczał.
-Ryu…u…zaki prze…przestań…-powiedział dość dziwnym głosem Raito, którego sam nie mógł rozpoznać.
-Nie zamierzam.-odparł czarnowłosy i mocno wszedł w drugiego chłopaka, sprawiając mu niewyobrażalnie wielki ból.
-Aaach…przestań…pro…proszę…-błagał Yagami głośno dysząc. Ryuuzaki jednak nie zamierzał posłuchać swej „ofiary”…mocniej i szybciej się w nim poruszał.
-Bo…boli…-Raito poleciały łzy bólu, nagle po jego nogach zaczęła spływać biała ciepła ciecz.
-„Eru, ciesz się póki możesz…Jeszcze to ja sprawię że ty będziesz bezsilny!”-różne myśli kłębiły się w głowie brązowowłosego. W końcu L „wyszedł” z Raito, nadal się tak uśmiechał, podniósł głowę więźnia i pocałował go w usta.
-Ja… muszę już iść. Żegnaj ukochany.-pomógł mu się ubrać, po czym sam się ubrał. Wrócił do Matsudy, bez słowa usiadł obok niego. Wpatrywał się w twarz Raito.
---
Notkę dedykuję Shinobu-san ^^
No więc nadszedł czas na mocniejsze yaoi, hyhy ^^'
Mały dodatek do opowiadania -
Matsuda: Ryuuzaki-kun, w końcu jesteś. Powiedz mi co tam robiłeś? *głupi uśmieszek*
L: Ymm... Sprawdzałem czy Raito-kun jest Kirą...'
Matsuda: A w jaki sposób?
L: Idź mi zrobić herbatę i przydaj się w końcu na coś! *oburzony wrzasnął na Matsudę*