W dupę wsadź sobie zbawienie, bo tam jest jego miejsce,
Na szczęście ogarnąłem, żebyś mi nie zjebał więcej
Życia, lepiej już nie wychodź z ukrycia,
Siedź sobie dalej w modlitwach, na komuniach i na stypach,
A gdyby ktoś posypał, prawda zawsze jest ponura,
To jak Hamlet za kotarą, też bym zapierdolił szczura,
Bzdura, że los czasami, kurwa, się uśmiecha,
Bóg to chyba był na zwale, kiedy wymyślił człowieka
I proszę bardzo, czekaj, ta cała święta trójca
Nie uratowała nigdy nikogo od samobójstwa,
Taka iluzja, że gdzieś ma się przyjaciół,
Może chociaż transfuzja, no bo po skoku z dachu
Bebechy rozjebane, połamane na amen,
Mówiłem wam, do chuja, że w końcu tak się stanie.
Będę krzyczał: "jestem bogiem", kiedy będę leciał z okna
I to nie dlatego, że inaczej na ten świat spoglądasz,
Nie chce mi się nic, a w szczególności żyć,
Nie mam już dla kogo, ani po co, chuj z tym,
Nie muszę się spowiadać, bo mój bóg już dawno umarł,
Może podzielisz się swoim, albo po prostu chodź tutaj
I nie patrz na mnie, proszę, jak na zwykłego idiotę,
Pokażę ci co mogę swoim czynem, szczerym słowem.
Prawda tak gorzka jak czekolada,
Mantra wmawia "skończ to" co dzień się powtarza,
Szmata, jebana kurwa; jak uciec przed nią?
Latam, ciągle się wkurwiam nie tylko przez nią,
Chciałbym w końcu zasnąć, ale suko nie pozwalasz,
Wrzucasz mi do głowy myśli, których nie chcę
Już od rana, trzeba działać, szkoda dnia,
Choć i tak chuj to da.
Poranek wstaje i gówno mi to daje,
Obudziłem się w horrorze, a nie w krainie bajek
I jak ostatni frajer, łykam kilka miligramów,
By przypomnieć sobie życie, by poczuć się tak samo,
Żeby wyłączyć to zrycie, co nie daje sklecić zdania,
Farmaceuci i psychiatrzy - każdy z nich to kawał drania,
No i po co szukam winnych, przecież gówno mi to da,
Nikt mi nie kazał brać, spierdoliłem się sam.
Mam mało szans, żeby w końcu się wyzwolić,
Okrągła czy owalna, w sumie każda rozpierdoli
Życiorys, a leży na legalu w aptekach, powiedz
Mi jak tę truciznę można zaliczyć do lekarstw,
I skręty, jak pierdolnięty, ładuję dalej,
Tak, jestem jebnięty, a mówią mi nie szalej,
I ciągle na granicy psychozy i zatrucia,
Żeby pozbyć się emocji i w chuju mieć uczucia.
Mam tylko 20 zim za sobą, no i co?
Od nałogu do nałogu tuttaj już odpuszczę ziom bo,
Widziałem takie rzeczy, których nie chcesz nawet słyszeć
I to właśnie przez nie stałem się kim jestem i jak żyję,
Chciałbym czuć więcej, niż tylko swoje serce,
Chciałbym żeby było go o 100% więcej,
Podaj mi swą dłoń i pokaż, że mnie kochasz,
Kocham cię tak bardzo że dla ciebie zostałbym na torach.
Kiedyś będziesz tu, gdzie teraz jestem ja,
Przedtem posprzątam gnój, nie rzucam słów na wiatr,
Kiedyś będziesz tu, gdzie teraz jestem ja,
Przedtem posprzątam gnój, który zrobiłem sam.
12 KWIETNIA 2017
6 KWIETNIA 2017
3 KWIETNIA 2017
22 MARCA 2017
20 MARCA 2017
17 MARCA 2017
4 MARCA 2017
18 LUTEGO 2017
Wszystkie wpisylukeatworld
23 PAŹDZIERNIKA 2023
bullshitdash
16 WRZEŚNIA 2017
photoblog
12 MAJA 2016