Bywa, że nie jestem szczera, czasem zwyczajnie kłamie, jestem próżna, pazerna. Dbam tylko o swoje cztery litery. Bywam małostkowa, cyniczna i bezduszna. Osądzam bez litości, bez serca i miłości.
Miewam nieczyste intencje, łamię własne zasady. Jestem niekonsekwentna, drażliwa i nieznośna. Nie potrafię słuchać, a sama bez przerwy gadam jak bym istniała tylko ja, a światem rządził szatan.
Demony przeszłości wróciły. Izoluje się od wszystkich, od samej siebie. Od własnych uczuć. Urywam jak najszybciej jakiekolwiek początki rozmów żeby nikogo nie zranić moją apatią. Myślałam, że uporałam się z tym wszystkim. Niestety znów jestem w tym ciemnym miejscu z którego tak ciężko się wydostać. Przychodzi to nagle, w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy wydaje się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wyjście jest tak cholernie trudne i złudne. Nakładanie różnych masek każdego dnia żeby nikt się nie zorientował, że jest naprawdę źle.
Kiedy zapytasz czy wszystko jest w porządku - spojrzę Ci głęboko w oczy i bezczelnie skłamie, że tak. Udawany uśmiech, dusza towarzystwa, błyskotliwe żarty. Nikt nie wie ile bólu nosisz w sobie, bo sama nie pozwalasz na uwolnienie tego. Jesteś zdana tylko na siebie. Ile czasu Ci zostało? Zanim to wszystko przejmie kontrolę nad Tobą i pochłonie Cię w całości. Tego nie wie nikt. Nawet ja.
...
Może do twarzy mi w cierpieniu i samotności. Biorę jeden głębszy wdech, oddaję się bezsenności, jest wierna mi od lat. Modlę się o lepszy dzień i o lżejszą głowę, błogi sen.. Choć w środku wszystko drży.