Dodaję jeszcze jedną notkę dziś, bo chcę Wam coś obiecać!! Nigdy więcej, choćby nie wiem co, nie opuszczę tego ważnego posiłku! Nigdy nie ominę śniadania! Chociaż byłaby godzina 12 a ja dopiero wstanę i za 2 godziny obiad - zawsze zjem śniadanie! Dziś doszłam do wniosku, że to właśnie przez to ,że omijałam ten posiłek miałam takie napady głodu. Dziś też. Nie zjadłam za dużo, ale czuję, że muszę zaraz wyjść z domu, bo pochłonę całą lodówkę. Więc na dziś tyle, idę zaraz na zakupy, potem na rower, byle by nic już nie jeść.
Bilans na dziś:
- maslanka rozłożona na porcje w ciągu całego dnia; ok 300 kcal - dużo bo wypilam chyba ponad pół litry, przesadziłam wiem.
- enchilady; mozliwe że mniej ale liczę że ok 400 kcal
- naleśniki ok 250 kcal
- lód z danonka 90 kcal
- ciemna bułka z serem ok 200 kcal
1240 kcal.
Teraz uciekam spalać to wszystko!! Buziaczki I pamiętajcie jutro o śniadaniu
edit :
czuję się koszmarnie. jestem wypchana, spuchnięta, PEŁNA! Nienawidzę dzisiejszego dnia. Jest to wielka porażka, myślałam, że wytrzymam dłużej niż 10 dni, które właśnie dziś minęły od 'nie zawalania'. Czuję się jak tłusta, gruba świnia, która wpierdala wszystko, co znajdzie się na jej drodze. Nienawidzę siebie :(