Krzyczycie na mnie, że nic nie piszę, więc pora coś wymyślić.
Jakoś ostatnimi czasy nie mam ochoty na pisanie. Dlaczego? Nie wiem. Próbuję, zbieram się w sobie, loguje się, zdjęcia dodaje. Przychodzi do zaczecia notki - zero jakiegokolwiek pomysłu. Koncepcji na cokoleiek, o czymkolwiek. Aż żenujące. Ale czemu się dziwić? Jak sama dla siebie jestem żenująca. Dlaczego? A dlatego, że nie pojmuje sama siebie, gubie się we własnych myślach i nie wiem co się ze mną dzieje. I nie, nie chodzi tu o rozkojarzenie. To jest za słabe słowo, by opisać burdel w mojej głowie. Czym to jest spowodowane? Trudno powiedzieć. Kim? Już łatwiej, ale rozwodzić się nad tym nie ma sensu.
Zbliżają się ferie. Szczerze? Nie cieszy mnie to ani trochę. Pomimo tego, że będe "doskonaliła" swoje umiejętności w grze na gitarze i uczyła się do zaliczenia semestru z matematyki (tak, nie zdałam z matmy, ja, wielka pani matematyk tłumacząca wszystkim zadania w gimnazjum, olałam zagadnienie i tyle) będe miała zbyt wiele czasu na nic nie robienie. To znaczy na myślenie. To nie jest fajne, wręcz przeciwnie, to jest bardzo, ale to bardzo złe. Dlaczego? Bo myślenie wiqaże się ze wspominaniem, rozpatrywaniem tego co było, analizowanie, stwierdzanie faktów. Krótko, zwięźle i na temat: będe się dołowała. Yeah, tego mi brakowało w moim burdelu.
Dobra, koniec analizy życia wewnętrznego Natalki. Poza tym co u mnie? Śmiesznie nawet. Wygłupy z Anką, różne odpały w szkole ze znajomymi itp. itd. I picie... Tak jak z weszłym tygodniu. Ale tego opisać się nie da... "Czym się strułaś tym się lecz", o. Tyle na ten temat.
jebać walentynki.
zdjęcie dość stare