Mam wrażenie, że rozpoczęcie walki ze swoją głową nic nie zmienia.
Jestem na lekach.
Czuje się jak rozszarpane zwłoki leśnej istoty na odkrytej polanie.
Umysł we śnie dobrze się ze mną bawi. Wyławia najgorsze koszmary z głębi podświadomości i tak po prostu mi je przedstawia. Jakby to było coś normalnego.
Budzę się z płaczem, z krzykiem lub po prostu nieprzytomna.
Mam ochotę uciec od tego, jednak to nie jest zbyt realne.
Ciężko mi jest złożyć sensowne zdania w całość.
Słowa się plączą, myśli się gubią, cel już dawno rozpadł się niczym lustro po upadku.
To chyba tyle.