Niby wszystko się zmienia.
Niby idę do przodu... ale mam wrażenie, że wracam do punktu wyjścia.
Strasznie się boję. Paraliżuje mnie strach przed tym, że znów będę się źle czuła.
Walczę z nim, ciągle, ale jak siedzę sama wieczorem, otacza mnie cisza to te szepty są zbyt wyraźne.
Nocą, gdy śpię, widzę okropne wizje, są zbyt realistyczne.
Czy będę mogła odetchnąć i uwierzyć w to, że będzie dobrze?
Boję się swoich własnych emocji, bo nie wiem czy są prawdziwe.
Nie potrafię napisać, przepraszam.