jeziora plitvickie.

nie radzę czytać. ja też nie czytam. obawiam się że mogłabym nie zrozumieć.

mój komputer nie chce współpracować. jak tak dalej pójdzie to albo dostanę jakiejs nerwicy, albo wydam majątek na wypożyczalnie wideo. efekt motyla działa. jeżeli wezmę pod uwagę wszystkie wielkie konsekwencje małych sytuacji, to dochodzę do wniosku że małych sytuacji nie ma. jakaś nieudolna parafraza. ale prawdziwa. bardzo prawdziwa. i znowu moja filozofia za 3 grosze. ech, dawno jej tu nie było. dawno, nie. nigdy, nigdy nie czułam czegoś takiego. trzeba byłoby się wybrać do Szymona, na mały wykład z filmów. nadrobić lata ignorancji:). ble. cholera do łodzi daleko. z tego miejsca chciałaabym podziękować Ostremu (ten tam o! na zdjęciu) za obozowe gadanie o wszystkim o niczym i o normalnym. za filozofię i Jasia Wędrowniczka. a wszystkim dziękuję za wieczorne studiowanie literatury. chociaż to płytkie i banalne, ale tak jakoś mi przyszło do głowy. i w sumie brzmi lepiej niż dziękowanie za cierpliwość i jajecznicę, prawda? ale za to też dziękuję. dziękuję sobie. za wszystko. i Wam też. podobno trzeba okazywać wdzięczność. dziękuję Wam dwa razy bardziej. I Tobie dziękuję, też za cierpliwość, i za to że jutro przyjedziesz. w środę zaczyna się szkoła. fajnie. szkoła różni się od wakacji tylko wyjazdami. jak jestem na miejscu. hm. nie musi być wakacji. szkoła w niczym nie przeszkadza. co za bełkot. wbrew pozorom nic nie piłam. ale może to ten antybiotyk. i energetyk. a może to nie ma nic z tym wspólnego. nie ma rzeczy pewnych i obiektywnych. chociaż. śmierć jest pewna. no tak. "co z tego? przecież i tak umrzesz!" (tam chyba było jakieś 'że' po 'tego' ale z tego co pamiętam brzmiało na tyle dwuznacznie i dziwnie że nie będę tego publikować. w sumie... żebym ja to pamiętała dokładnie :D)

a to wszystko to tylko chemia i prąd. no i ja. podobno.

uwielbiam Cię:* 

chciałabym zacząć karmić się Allenem. może mi się nie przeje. jak narazie, ma na swoim koncie 4 najfajniejsze pierwsze minuty filmu ever. ranking mój.