Na szczycie zepsutego świata
Gdzie deszcze kwaśne roszą skamieniałą glebę
A wieczny huragan kłamstw i złorzeczeń
Ostatki dobra i pomślności zmiata
Mieszka naród egoistów
Żyjący z cierpień cudzych
Ludzi dobrych i prawych
Silnych a zarazem kruchych
"Miłość" tu jest białym krukiem
Zamkniętym w rdzawej klatce
Nadzieja zaś umarła dusząc się dymem
Na popiół spalonych snów i marzeń
Miasto gniewu i brutalności
Zbudowane na szczątkach "słabych" jednostek
Ludzi którzy potrafili kochać
Nie uznając współczucia jako słabości
Po spokojnych ulicach metropolii zła
Boi się za dnia chodzić sam szatan
Jedynie płacze łzami jak piołun gorzkimi
W niebiosach ponad miastem i jego ludźmi byłymi
*by Shapeshifter