Widzisz, wszystko zaczęło i skończyło się w niewinny jesienny wieczór.
Mieli problemy, dotarty po tym czasie system ich związku, czasem przeskakiwał o jeden cykl. Nie było to jednak nic z czym nie mogliby sobie poradzić. A przynajmniej on tak myślał, gdy spotkali się w jesienny wieczór.
- Musimy porozmawiać.
Każdemu serce wyrywa się z piersi, gdy słyszy takie słowa. Nie inny był młodzieniec, już w nie za ciężkich butach i ocieplanej kurtce. Ale i ona zrzuciła okute, kilkukilogramowe buciory, na rzecz regularnego obuwia. Z czasem każdy dojrzewa do wygody. Wybrali się więc do swojego ulubionego pub'u, gdzieś w nierealnym świecie na nierealnej ulicy. Mieli za to całkiem niezłe piwo, które było całkowicie realne. Ona ze szklanką, choć wolała w butelce, on z butelką, chociaż wolał w szklance.
- Dużo myślałam... pamiętasz o naszej umowie?
Pamiętał doskonale. Jeżeli kiedykolwiek poczujesz się samotna, opuszczona, albo po prostu będziesz się chciała z kimś pieprzyć - zadzwoń przed.
- Chyba... ja... chyba tego chce. Mam dzieścia lat, niedługo przyjdzie pora w której będę musiała się ustatkować. Pomyśleć o rodzinie, pracy. Chce się wyszaleć, wiesz?
Nie był zaskoczony, nie po dwóch latach, po których poznał ją jak mu się wydawało z każdej strony. Kiedy buduje się czyiś światopogląd, ma się okazje obejrzeć jego smutki i zmartwienia z każdej strony. Głęboko skrywane tajemnice? Nie są takie bezpieczne, gdyby się nad tym dłużej zastanowić. Po dwóch latach, nie ma się już dłużej tych samych sekretów. Ma się nowe, które często są po stokroć gorsze od tych z ogólniaka.
- Jeżeli myślisz o innych facetach... masz trzy wyjścia. - rozpoczął, maskując żal i smutek, niskim, gardłowym głosem. - Constans, uznajemy tę rozmowę za niebyłą i nigdy do niej nie wracamy. Separacja, dajemy sobie czas, żeby odetchnąć i nigdy nie będziemy rozmawiać o tym co się w tym czasie wydarzyło. Albo, to koniec. Ty masz wątpliwości, Ty naważyłaś piwa, Ty podejmujesz decyzję.
W głębi ducha miał nadzieję, że wybierze pierwszą opcję. Kochał ją bezwarunkowo, ale każdy związek ma pewne granice, po których przekroczeniu nie ma powrotu. Czyny, których się już nie wybacza, bez znaczenia jak bardzo się kocha. Rzeczy, które zostawiają trwałe pęknięcia w murze, których już nigdy się nie odbuduje.
- Poradzimy sobie, prawda? Ze wszystkim damy radę, kto jak nie my? - powiedziała, chociaż jej łzy sprawiły, że nawet on nie uwierzył w te słowa.
Dała mu odpowiedź następnego dnia. Chciała separacji, chciała odpocząć. Stłumił zaciskające się gardło swoim niskim, gardłowym głosem. Zgodził się na to, choć wiedział jaka jest tego cena. Wiedział, że może ją stracić, że nigdy nie będzie tak jak było do tej pory. Ale jedyne czego naprawdę chciał, nie zważając na siebie, to by była szczęśliwa. Bo to jej pieprzone szczęście, było dla niego najważniejsze. Kolejnego dnia odebrał telefon. Jego złotowłosa ukochana, chciała się spotkać. Porozmawiać.
- Zdenerwujesz się. - niedopowiedzenie roku.
- W skali zero dziesięć, jak bardzo?
- Dwadzieścia.
- Oddzwonię.
Odłożył telefon na biurko, choć jego szczęki zaciskały się i rozluźniały na przemian w spazmatycznych odruchach. Krew uderzyła do głowy, szumiała desperacko w głowie, nie pozwalając mu oszaleć. Przetarł piekące oczy i podniósł stojącą obok gitarę. Jeżeli nic nie jest w stanie Cię uspokoić, muzyka zawsze to zrobi. Po godzinie zadzwonił do niej, tak jak obiecał. Nie chciał czekać na rozmowę w cztery oczy, nie mógł pozwolić sobie na wyczekiwanie w napięciu, kiedy gdzieś z tyłu czaszki, podświadomość szeptała już scenariusz jej wyznania.
- Zdradziłam Cię.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24