Gąsienica wpieprza liścia
Ale miałam wczoraj! Byłam w
sushi barze, było super! Wszystko japońskie, począwszy od wystroju, przez stroje kelnerki, skończywszy na zastawie, pałeczkach bambusowych i jedzeniu oczywiście. Najbardziej smakował mi
szaszłyk z łososia, ale
szaszłyk z krewetkami też był smakowity! Plus ryż, sałatka jakby i imbir jako odświeżacz powietrza. Potem dla spróbowania
ośmiornica, kałamarnica, surowy łosoś... Oczywiście tak się zasiedziałyśmy, że zapomniałyśmy o koncercie...
Koncert nie
zając, myślałam. Jeśli będzie trwał dwie godziny, to spokojnie zdążymy. A tu dupa, kolesie już po godzinie skończyli!
Siedemnasta na zegarku i... koniec, scena rozbierana! Na otarcie łez piwko. Załapałyśmy się na miesca w ogródku klubu Aquarium i na mecz: Pepiki kontra Szwajcarzy.
Było super, po dwóch dużych piwach byłam wprawdzie wstawiona, ale i tak nigdy nie zapomnę smaku kuchni japońskiej i widoku tego
barmana... Podczas gdy wszyscy gapili się na telewizory, ja pożerałam biedaka wzrokiem. Nie mogłam się powstrzymać...
Mmm, ale kolo w moim typie...