byłam najstrasza z obozu, ale jakos znaczaco sie nie wyrozniałam jak widac:LD
bo ja wole byc dzieckiem niz dorosła i uwielbiam sie wygłupiac, ah piekny to był okres, taki beztroski, codzinnie brzuch mnei ze smiechu bolał i 8 godzin ostrego wycisku:)
Ilekroc chce jakas zabawke i ja dostaje, traci ona dla mnie wartosc, juz nei jest taka wyjatkowa jaka wydawała mi sie na poczatku, ale jezeli jest juz cos, czego nei moge dostac, to staje sie to moja obsesja i tylko sie zastanawiam czy chodzi o sama zabawke, czy o to ze własnei jej nie moge miec, czy ja w ogole umiem sie bawic? zazdroszcze dzieciom które nei maja tych dylematów, zabawka to zabawka, wszytko jedno jaka, byle by ja miec.
Wszytkiego świetego!
:*