Sunday evening.
Zwlokłam sie z łożka po 11. Wolny łikend, wkoncu wymarzony. A powinnam spedzic caly w pracy. No coz, pare dni temu zwolnilam sie, wiec chwilowe obijanie sie jest calkiem przyjemne. Obawiam sie jednak ze po tygodniu zaczne wpadac w szał.
W piatek kilka godzin spedzilam u 19 miesiecznej Hani, znow robilam za nianie. Wieczorem piwo z moimi naj i Przeeemciem. Sobota hmmm nudy nudy nudy, dopiero wieczorem wspolne ogladanie meczu. No a dzis u mnie, ogladalismy Gomorre, o co w tym chodzilo? :D i pisze bez ładu i składu ale weny brak. :P I deszczowo jakos, ale tak fajnie. Niestety nadeszly czasy oszcedzania, poszukiwania nowej pracy, oby predko. A na Swieta przylatuje siostra z mężem. :) Ble ble ble, nie chce mi sie pisac. I dalej czytam. Czytam, czytam i jeszcze raz czytam.
Ohhh aaaaah. :*