Godzina 23:01. Za chwile zakonczy sie kolejny samotny dzien mojego zycia. Tak wiem, juz na wstepie musialam sie wyzalic jaka to ja jestem biedna i nieszczesliwa. A co, wolno mi, moj photoblog :P Przed wyjsciem do pracy zadzwonil telefon. Nooo, spodziewalam sie kolejnej awantury, coz dolalam oliwy do ognia wiec mialam na wlasne zyczenie. Poryczalam sie, poszlam na przystanek. Znowu natlok mysli, smutki, zly humor. W pracy zajelam sie ukladaniem 'cudownych' chinskich butow. I tak zlecialo kolejne 12 godzin, jak na 1szy dzien po urlopie bylo caaalkiem fajnie. Bije sie z myslami, z uczuciami. Gubie sie w tym wszystkim. Nie wiem kogo sluchac, aniolka czy moze diabelka nad glowa? Z jednej strony natłok mysli, z drugiej pustka, totalny zastój. Byle do piatku, wywolam kolejny huragan, ale moze cos zdzialam, zamkne to wszystko raz na zawsze, pewien rozdzial, ktory juz dawno powinien nie istniec. Okej, przyznaje, obiecuje to sobie od ponad 1,5 roku, ale mus to mus. Coraz przykrzejsze slowa padaja. Ten wzrok, ten ton głosu, ta niechec, pogarda, sprawiaja ze najchetniej bym sie sama udusila i zakopala. Nie mam dzis weny wiec pisze bez ładu i składu. Dziekuje komus, kimkolwiek jestes za komentarz do poprzedniej notki, casem takie slowa dodaja otuchy. Wiem ze jestem monotematyczna, wciaz gadam o tym samym, moglabym sie rozpisywac dniami i nocami jaki moj eks jest wspanialy, a jaka to ja straszna. Ta obsesja? Bo jak to inaczej nazwac przyslonila mi to co w Nim zle, ja tego nie widze, mogl robic ze mna co chcial, a ja jak maly piesek kulilam sie w kacie, plakalam a potem na widok swojego 'pana' znow radosnie merdalam. i tak wkolko. Zyjac wspomnieniami i sentymentami ktore doprowadzaja do szalu, sprawiaja, ze czuje sie jak warjatka. Wiele przeszlam odkad skonczylam 18 lat, a becze za facetem jakby byl jakims bostwem. Oplakuje kogos, kto kiedys byl bardzo wazny, kto kochal nad zycie, kto obiecywal i zapewnial, bo pzreciez tak sie robi w kazdym zwiazku, slowa sa takie banalne. A co z czynami, z nadzieja? Nie ma, czar prysl, w moim przypadku nie bylo happy endu. Mam do siebie żal. Za wczesnie sie spotkalismy. Ok znam Cie juz te 9 lat, no i co? Zal mi tych lat przyjazni, milosci?! Ale czy ta milosc byla prawdziwa? Zawsze myslalam, ze jak sie ludzie kochaja to pzrezwycieza kazde zlo, ze przebrna przez to. Czemu innym kolezankom sie udalo? Czemu do nich mezczyzni wracali mimo zapewnien, ze tak sie nigdy nie stanie. Przyznaje, mam kuku w glowie, ale nie bez powodu. To wszystko mnie zmienilo, kiedys bylam taka radosna, taka szczesliwa. Tu nie chodzi tylko o rozstanie z facetem, stracilam 2 najblizsze osoby jednego roku. Bylo ciezko, czasem modlilam sie, zeby juz nigdy sie nie obudzic. Ale czy jego to obchodzilo? NIE. wydawalo mi sie ze 3 tygodnie rozlaki sprawiaja, ze sie ucieszy na moj widok, bedzie mily, ale nie, mylilam sie. Ta wolnosc i swoboda sprawily ze juz mnie nie potrzebuje. Praca, przyjaciele, dziewczyny, jestem zbedna osoba w jego zyciu, nie ma dla mnie miejsca. A kiedy byl sam, bylam niby 'wazna'. Bylam deska ratunku na nude, usmiechal sie gdy mnie widzial. Cieszylam sie jak glupia, naiwna ja. Slepo zakochana. I co mi to dalo? Samotnosc, cierpienie, morze łez. Zabila Nas zazdrosc, moja chora zazdrosc, ktora nie powinna byla miec miejsca, nigdy nie dawal mi powodow. To sie zmienilo, ale On wcia zpatrzy przez pryzmat tego, jaka bylam kiedys. Oboje zyjemy przeszloscia, ja ta dobra a On ta zla. Nic juz nie moge, jestem i bede sama. W kazdym doszukuje sie Jego, on jest jak ideal, znajac zycie gdyby poprosil skoczylabym dla niego w ogien. Morał z tego taki ze jest ze mna zle. A chcialam tylko zeby przytulil, pozwolil sie wyplakac, poglaskal. Wszystko wytlumaczyl na spokojnie, pozwolil mi sie wygadac, ale jak widac nie zaslugiwalam. Jesli ktos mowi ze rzyga na Twoj widok i nie cieszy Cie jego obecnosc to to oznacza jedno, koniec znajomosci.. I tak bede czekac na smsa, na telefon... Bo glupai jestem. Tym razem sie raczej nie doczekam. Ile lat mam jeszcze plakac i tesknic? Za co to wszystko... za co ta samotnosc.
Zdjecie - Mms. Sprzed ok 2,5 roku. Wykosil serduszko z trawy pod domem. To było urocze. Moze dla jednych dziecinne, ale dla mnie wrecz przeciwnie, Taka juz jestem.