1 pierwszy po katastrofie....
Leciałem sobie samolotem na doroczny zjazd coca-coli, ale niestety pilot złamał paznokcia i rozpierdolił cały samolot łącznie z innymi ludźmi i pilotami, w ogóle jakaś trauma bo ani szczątek ani krwi, ani coli, ani stewardess... No jako że cały czas mam uśmiech na ryju i nie poddaje się jak rysiek z klanu, postanowiłem przeżyć na tej dziwnej kwadratowej krainie, zresztą... zastanawiam się czy doleciałem do Ameryki bo kurna słyszałem, że oni dzień w nocy mają ale że kwadratowe słońce ??? No nic. Jako zajebisty kolo, z uśmiechem na mojej kwadratowej mordzie trzeba było zacząć przeżyć... z początku o suchej mordzie zatakowałem drzewo, następnie jakiś cudem po złączeniu dwóch klocków w szkatółce od ruskich co to kupiłem na bazarze to zrobiło się deski, z desek już złożyłem bunkier który widzicie przed sobą... Oczywiście kraina jest bardzo niebezpieczna, w nocy wychodzą zombie, szkieletory z łukami i jakieś chujewy które wybuchają (kilkakrotnie mój bunkier miał rozpierdoloną ścianę), no ale jestem taki master, że se wydobłem rudę żelaza przetopiłem na mieczyk, oraz resztę narzędzi, w chałupie postawiłem nawet piec. Cud, że jeszcze się nie udusiłem bo przecież nie mam kominu no ale co tam, damy radę. Szczerze mówiąc ide szukać diamentów jakby co to potem przerobie na diamentową zbroje i będę wyrywał owce na nie. Pozdro 600
Ahh, foto przedstawia mnie z uśmiechniętą mordą i moim bunkrem BEZ pierdolonych drabinek!