słucham właśnie "nikt tak pięknie..." w wykonaniu Gutka, ale chyba mam ochotę na Oskara Hella.
lubię to zdjęcie. i chociaż ma przepalone niebo... chyba to przepalone niebo jest tutaj atutem, ale nie mnie o tym decydować.
podoba mi się metafora tego zdjęcia. spoglądanie w przeszłość. poniekąd z jakimś znudzeniem, ale też ze smutkiem, że się to zostawia, że trzeba jechać dalej, że trzeba ciągle iść/jechać do przodu.
jutro rano, tradycyjnie, zostanę obudzona przez Tatę. uwielbiam, kiedy wraca, uwielbiam budzić się w sobotę rano za sprawą jego głosu. tylko to zawsze wygląda tak, że nie śpię już od momentu, kiedy Tata wchodzi do domu. potem czekam na niego z zamkniętymi oczami, a kiedy wchodzi do mojego pokoju w sobotni poranek, po kilku miesiącach niewidzenia się, to magiczna chwila jest. ech...
poza tym, cholernie cieszę się, że będę zaczynać liceum w jego obecności. bo zaczynanie drugiej szkoły bez tak ważnej osoby jest dołujace. nie chcę, żeby przegapil najważniejsze lata mojego życia.
dobra, bo się zaraz rozplaczę.
właściwie przy takiej notce powinnien być mój Tata, ale nieważne. będzie astępnym razem.
dobranoc, misie kolorowe.
straciłam kontakt z przyjaciółmi. smutne.