Czuję sie taka bezsilna. Wobec... całego świata.
Tak, byliśmy w kinie, tak byliśmy na pizzy, tak byliśmy na dworze.
I... co z tego? Wymyślam sobie problemy chyba. Tak trochę tylko.
Marzę o nocy z dobrą książką. Marzę o zdystansowaniu się. Marzę o oderwaniu się od całego świata.
Marzę, żebym się odceiła od ego, myślała o czyms inym. Odpoczęła od życia.
Ej, jak zawsze myślałam, że jestem fajna i dobrze mi ze sobą, to on mnie gasi. No i czuję się głupia trochę.
Bo się głupio zachowuję. Za bardzo on jest kumplem, a za mało chłopakiem.
Aha, problem z przeszłości: zgubiłam siebie. Tam, w międzyczasie. Ale naprawdę.
Tyle że, nie mówię tutaj o mnie, tej z którą ja ciągle jestem. W sensie z myślami. Myślowo się w sumie nie zgubiłam.
Zgubiłam tą, ktora rozmawia z ludzimi. Tą, która bez problemu z nimi żatruje. Tą, która ich słucha i takie tam.
Ona nie jest mną.
Haha. Swietnie po prostu.
Piosenka na dziś. I nie, nie ma powiązania z moim nastrojem, poza tym, że jest smutna.
To jest takie dziwne. Faceci myślą, że można czuć jedocześnie tylko smutek czy radość. A my potrafimy czuć w tym samym momencie i smutek i radość i zażenowanie i iryrtację...
Jedna osoba nie może czuć tego wszystkiego naraz, boby eksplodowała.
W sumie... nieważne. To słowo dnia. n i e w a ż n e.