Sobotnie niebo.
Jak jest, kurwa, koszmarnie!
Wszystko się wali. WSZYSTKO.
wy-szy-stko.
Nie "wszystko" w sensie ja i on, ale cały mój świat. I to jest zue, niedobre. I życie mnie nie kocha normalnie.
Nie znam siebie, nie znam ich, nie wiem jak sobie poradzić z tym światem na około.
Zbyt często myślę "a co by było gdybym wybrała to, a nie to?" To mnie może zgubić.
I w ogóle.
Stosuję to nawet w momentach, kiedy wybrałam sok marchewkowo-jabłkowy i zastanawiam się, co by było gdybym kupiła jabłkowy.
Ale jak powiedział Aslan: Nie myśl o tym, co mogło się zdarzyć, ale o tym co się zdarzy.
czy jakoś tak.
Ej, nie. Ja nie wiem, co się dookoła dzieje. Chcę sobię wziąć wolne od świata. Od życia. Na jeden dzień. Usiąść w górach nad potokiem posłuchać szumu wody i... i nie przejmować się tymi wszystkimi rzeczami, którymi się przejmuję.