Moja cudowną chrypę zastąpił męczący katar choć się zdażyłem przyzwyczaić, bo nadawał głosowi dużo lepszej barwy ale skoro wszystko dookoła się zmienia, i to musiało. Na moich ulubionych odcinkach tras rowerowych mocno się zagęściło od zieleni aż miło, nie wspominając o pełnych uroku polach rzepaku których zapach wiatr niesie po okolicy. Nasatała fantastyczna pora. Po kursie biere aparat i jadę pstrykać fotki ukochanej na łonie. W najbliższą środę wita mnie Szczecin, juwenalia i długie godziny z myszeczką. Nie biegnę za niczym na chama wszystko mam tuż obok. Dystans ziom.