7 days to death
8.
Zaczyna się. Czy ona udaje, czy na prawdę jest jej przykro? Przez całe życie sama sobie radziłam, a teraz kiedy jestem dorosła ona przypomniała sobie, że ma córkę i chce wszystko naprawić. Czy ja wyglądam jakbym potrzebowała pomocy?! Nie dam sobie rady? A może faktycznie jest tak, jak mówił Jackob? Czyżby odczuwała, że wkrótce umrę?
- Nie myśl tak o niej. - Odezwał się w mojej głowie melodyjny głos Alison.
Jeszcze ty. Daj spokój.
- Nie Ashon. Ty daj spokój. Daj matce naprawić błędy, a wykonasz zadanie. Przebacz jej.
Boże Drogi!
- Nie wzywaj Go! Jeszcze jest za wczas.
O czym Ty do jasnej cholery mówisz! Mam dość!
- Kochanie, wszystko w porządku? - Spytała mama.
- Tak, jak zwykle. - Odparłam oschle i pobiegłam do pokoju, gdzie zamknęłam się na klucz. Słone łzy piekły mi policzki. Z każdą minutą byłam coraz bardziej zła na siebie, że nie potrafiłam udać, że jest dobrze. Że źle potraktowałam matkę.
- Idź do niej. - Znowu usłyszałam głos Alison.
Okej. Idę.
Powłóczyłam nogami do salonu, gdzie zastałam zapłakaną matkę.
- Mamo, tak bardzo cię przepraszam. Ja ... po prostu to dla mnie trudne. Dużo się ostatnio dzieje i ja nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Proszę nie płacz. - Popatrzyła na mnie wzrokiem przepełnionym miłości. Przytuliła mnie. Znieruchomiałam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że właśnie tego mi brakowało. Wtuliłam się w jej pierś, jak to robiłam jeszcze przed śmiercią taty.
- Kochanie wiedz, że chciałabym to wszystko jakoś naprawić... Chciałabym się znaleźć w twoim życiu.
- Ja nie wiem, czy nie jest już za późno... Nie zatrzymamy czasu.
- Daj mi chociaż szansę.
- Zawsze ją miałaś. - Pocałowałam ją w policzek i wróciłam do pokoju. Wzięłam orzeźwiający prysznic. Przebrałam się w świeże ubrania i wyszłam. Potrzebowałam chwili odetchnienia, przemyślenia.
Na dworze było już całkiem ciemno. Drogę oświetlały uliczne światła, które nadawały blasku nocy. Szłam beztrosko środkiem chodnika, kiedy ktoś mnie zaczepił:
- A gdzie to się taka ślicznotka sama wybiera? -
- Idę się przejść.
- Mogę potowarzyszyć? - Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- A znamy się? - W jego oczach dojrzałam coś znajomego... Gdzieś widziałam już ten uśmiech, to spojrzenie. Znałam ten głos...
CDN.
"Na pewno czułeś kiedyś strach, że oto mija Twój nalepszy czas..."