Brnę przez czarną, mglistą noc. Mam związane ręce i oczy.
Inni mnie popychają, każdy w inną stronę.
Nie wiem, czego mam się spodziewać, ani jak reagować.
Moją udręką jest czekanie. Potykam się o własny, stłumiony krzyk.
Chyba wolę dalej czuć to wszystko mocniej.
Wpadłam do studni bez dna i wciąż spadam.
Człowiek nie może zapomnieć, jeśli się go zniszczy.
Tylko determinacja jest potrzebna, aby nie dać się przytłoczyć.
Przepraszam.