każdy ma w swoim życiu jakieś cele. jest ich zawsze kilka różnych, nie tylko jeden. niektórzy, podążając za dziecinnymi marzeniami, pragną zostać lekarzami, prawnikami... inni chcą pracować charytatywnie... jeszcze inni chcą zdobyć Mount Blanc, pojechać na grób Michaela Jacksona czy nauczyć się grać na gitarze jak Jimi Hendrix... COKOLWIEK... tyle wersji ile ludzi na świecie razy bliżej nieokreślone, raczej dążace do nieskończoności, n.
co się z tym wszystkim dzieje po latach, kiedy już wyrastamy z marzeń?
SYSTEM.
strasznie przykro patrzeć na ludzi ograniczanych przez system... lub nawet tych, którzy zatracili się w walce z systemem... przeraża mnie, jak tak prymitywny twór powoli zabija w ludziach pasje... programuje ich na swój idiotyczny, mało kreatywny sposób.
zabija się w nas to, czego najbardziej potrzebujemy do takiego życia, jakie chcemy wieść, a zaraz po tym zapewnia się nas, że dostaniemy od władz wszystko to, czego potrzebujemy do właśnie takiego życia. posrany krąg niszczenia i pozornego tworzenia. do czego można w ten sposób dojść? jaki w tym sens?
a najbardziej żal właśnie ich, ciołków zarabiających na krzywdzie i głupocie innych, którzy cały sens swego życia widzą w zarabianiu pieniędzy. i jeszcze myślą, że wszystkim sterują. jakie to przykre...
wszyscy dostaną po dupie tak samo, bez względu na ilość cyferek w rubryczce dostępne środki.