O sobie: "Nie, ona jeździ konno", usłyszałam niedawno na imprezie głos chłopaka, który z westchnieniem odpowiadał na pytanie, czy jego dziewczyna róznież gra w tenisa. W krótkim "ona jeździ konno", połączonym z wymownym westchnieniem, kryła się mieszanka rezygnacji ipodziwu. Nieco pozniej dziewczyna przyłączyła się do naszego grona, nie upłyneła sekunda,a obie byłysmy pogrążone w zajmującej rozmowie o jej i moim koniu, o naszych stajniach i niewiarygodnych zdarzeniach . Nie było to zbyt uprzejme wobec rezty towarzystwa. gadałysmy bez przerwy, dająć sie coraz bardziej porwac najbardziej fascynującym na świecie istotom, wokół których krązyła wiekszośc naszych myśli- koniom!
CZY W SPOSOBIE JAKI ÓW CHŁOPAK WYRAZIŁ SIE O SWOJEJ DZIEWCZYNIE, KRYŁO SIE ROWNIEŻ PRZEKONANIE, ZE MY, MILOŚNICY KONI, MUSIMY BYC NIECO STUKNIECI, SKORO NI EPOTRAFIMY MOWIC O NICZYM INNYM? ŻE ZYJEMY W INNYM ŚWIECIE? W PEWNYM SENSIE TAK.