W końcu grudzień. Po raz kolejny włączyła mi się faza na PRL. Cieszy mnie to.
Przygotowanie prezentacji w języku obcym i jutrzejsze zajęcia dzielą mnie od weekendu.
Przelew będzie, randka pyknie, lumpy i drogeria też to jak mam się nie cieszyć?
Iść na magistra czy nie iść?
Skąd wziąć środki materialne
czy może zaocznie?
Hmm...
Fajnie, że jeszcze mam 1,5 roku na zastanowienie ;) chill