Zdawać by się mogło, że osiągnęłam wiele... W sumie tak... mam dużo. Ale wciąż czuję ogromną pustkę. To do czego dążyłam okazało się chybionym strzałem. Mimo wszystko cieszę się że w tak krótkim czasie mam to co teraz.
Ehh... Z każdym dniem mam coraz mniej siły. Nie potrafię wytłumaczyć tego co się dzieje. Chciałbym w końcu pieprzonej stabilizacji. Chce poczuć się kochany i doceniony. Nie wiem gdzie tego szukać. Nigdzie mnie nie chcą. Muszę zostać sam. Muszę być samowystarczalny. Muszę zaakceptować swoje położenie. Muszę iść do przodu.
"To się wydarzy z Tobą czy bez Ciebie"
Kryzys jest odczuwalny. Bardzo.
W listopadzie będzie już lepiej. Oby.
Biegnący przez Las.