Ta data dłuższej notki z października mnie przeraża. Naprawdę dawno mnie tutaj nie było. Ale całą winę zrzucam na brak weny twórczej. Zaczęłam w listopadzie pisać posta, ale po kilku linijkach stwierdziłam, że jestem w zbyt podłym a jednocześnie melancholijnym nastroju, żeby cokolwiek napisać nie używając mocnych wyrażeń. Teraz uważam, że wykonałam dobry krok, ponieważ tamte odczucia mogły wydawać się zbyt osobiste. Nie twierdzę wcale, że teraz będzie mniej osobistych, subiektywnych myśli, ale po prostu niektóre [mimo świadomości ogólnodostępności bloga] nie nadają się do opublikowania ze względu na swój charakter: więcej niż osobisty.
Co u mnie? Czy coś się zmieniło od października? Nic szczególnego się nie zdarzyło. Dalej obserwuję otoczenie, ludzi, analizuję napotkane sytuacje, wyciągam wnioski i tak dalej, i tak dalej. Ten stały element nie zmienia się nigdy ;). Dołączają tylko nowe schematy, obserwacje, myśli. Tak, więc, trochę dziwnie jest ciągle pisać mniej więcej o tym samym, ale mentalności nie zmienię. Ten blog miał już swój czas, kiedy opisywałam wszystko, co się ruszało [dziś, tę funkcję ma instagram: follow me!], od jakiegoś czasu z blogiem postanowiliśmy się ustatkować i zająć naprawdę poważnymi rzeczami jak pisanie tego posta xD.
Ale mamy nowy rok i ( chociaż nie wiem, który raz z rzędu to piszę) nowe postanowienie. W tym roku wyjątkowo nie dodawałam sobie zbyt dużo rzeczy do wykonania. W ciągu ostatnich kilku lat przekonałam się, że do celu lepiej dochodzić małymi kroczkami. Bo tak naprawdę, po co stawiać sobie nieosiągalne cele? Później w grudniu narzekam, że mi się nie udało. Wolę sobie ustawić kilka punkcików na mojej osi przyszłości i powoli, ale zawsze z taką samą energią i samozaparciem zbierać owoce pracy ;D.
Tak, więc postanowienia noworoczne już są, teraz czas na krótkie podsumowanie roku. Stwierdzam, że poprzedni rok wcale nie był taki zły. Zdecydowanie wzięłam sobie od serca zeszłoroczne postanowienie o ogarnięciu się i zmiany nastawienia do życia. Nie powiem, że było łatwo, bo momentami już miałam dość, ale cieszę się, że teraz jest lepiej. I w cale nie twierdzę, że nie może być jeszcze lepiej. Sądzę, że to kwestia samozaparcia i wiary w siebie. Zresztą nieważne, co będzie za jakiś czas. Jestem pseudo-artystką i w genach mam zapisane negatywne myślenie. Nie jestem zadowolona z tekstów. Coś w tym roku przekombinowałam. Nie twierdzę, że są złe [a może są, tylko ja tego nie chcę przyjąć do wiadomości], ale nie z każdym jestem się w stanie zidentyfikować w 100%. Pod kątek tekściarskim, rok 2012 był lepszy [ i nie chodzi tu o to, że tekstów było więcej], bardziej emocjonalny, bardziej wyrażający mnie samą. W tej kwestii nie wstawiam sobie celów do osiągnięcia. Po pierwsze, dlatego, że trudno jest skończyć to, co się zaczęło, [dlatego istnieje również setka kilkunastowersowych, nigdy nieskończonych utworów], po drugie: to zdecydowanie nie jest wyścig o to, ile się napisze nowych tekstów. Nawet, jeśli się zdarzy, że nic w tym roku nie wypłynie [ a mam nadzieję, że coś takiego mnie ominie;)], to w domu mam materiał, na co najmniej 2 płyty xD.
Krótko podsumowywując ;]
Rok w odróżnieniu do poprzedniego udany, bez większych komplikacji [bo mniejsze miały miejsce]. Miałam okazję spędzić wspaniały czas w pracy oraz poprawić swoją samoocenę ucząc się czegoś nowego. Nie było zbyt dużo impulsywnie podjętych decyzji, których bym mogła później żałować przez lata. Oczywiście wcześniejsze, smutki, żale trwają nadal i nie chcę oceniać tego przez pryzmat czasu, bo takie rzeczy tkwią w nas na zawsze. Teraz szykuje się nowy rok, nadchodzą nerwowe tygodnie, ale mam nadzieję, że wszystko ułoży się bez większych komplikacji. Nowi ludzie, nowe obserwacje, nowe przemyślenia. Nowe doświadczenia, nowe inspiracje, nowe teksty. I w tym wszystkim, niezmiennie ta sama ja.
12.01.2014